Bardzo trudno powiedzieć coś pozytywnego o tym wydawnictwie może poza faktem że jest. Bo to że jest przynosi nam trochę ciekawych i nowych informacji chociażby o badaniach zamku w Namysłowie. Jednak ile w całym tomie jest Kazimierza Wielkiego, tytułowego bohatera tej publikacji i konferencji sprzed kilku lat? Już sama okładka jest dość kuriozalna, bo prezentuje znany co prawda widok zamku w Kruszwicy autorstwa Dahlberga ale jest to w zasadzie jego lustrzane odbicie. Czyli jednak coś jak by to ująć, przenicowanego. Tak jak właśnie ta publikacja. Dużym problemem od razu rzucającym się w oczy jest powielenie nietrafionej koncepcji z pierwszego tomu czyli oszczędnego prezentowania ilustracji w tonacjach tylko i wyłącznie szarości. Problem w tym że dokładnie wszyscy autorzy przygotowali wersje kolorowe. Jaki jest efekt końcowy? Nieczytelność. To pierwsze co się narzuca. Innym problemem jest zwyczajowe zmniejszanie ilustracji a przede wszystkim rysunków niekiedy do formy dużego znaczka pocztowego. Czym i kim kierowana oszczędność. Autorów czy redaktorów? W zasadzie jest to książka o zamkach śląskich; Miliczu, Namysłowie, Siedlęcinie, Świdnicy, Koźlu. Kazimierz Wielki przewija się przede wszystkim w artykule M. Małachowicza o zamku w Kruszwicy. Jednak fatalnie ilustrowany tekst nie specjalnie popycha nas dalej w kierunku poznania i przyswojenia obrazu średniowiecznego zamku. Zapewne autorom badań to wystarcza. Mnie nie. Niestety nie doczekałem się też po badawczego planu zamku, a jedynie rzut pomieszczenia jednego z narożników zamku, znanego już z czasów badań Pawlaka w latach 80-tych XX-wieku. Zdjęcia, ryciny oraz wizualizacje jak wcześniej wspomniałem nieczytelne. Bronią sie jakoś artykuły historyczne, przede wszystkim S. Gawlasa, oraz T. Olszackiego. Chociaż muszę przyznać że tylko je przejrzałem, a niektóre fragmenty z tekstów książki sfotografowałem dla głębszych przemyśleń. Artykuł T. Olszackiego o zamku w Pyzdrach jest silnie ukazimierzowiony (przepraszam z tą nowomowę i słowotwórczość ale samo się ciśnie), i w zasadzie jest chyba skrótem wcześniejszych publikacji. Niestety artykuł Cz. Hadamika o zamku w Olsztynie więcej miesza niż porządkuje. Ciągle jest duży problem z uporządkowaniem chronologii murów zamku. Kazimierz Wielki jest mocno związany z jego historią, ale czy na pewno należy za wszelką cenę przypisywać mu wzniesienie jakichś obiektów na tym obiekcie? Inne realizacje które nawet do naszych czasów zachowały pewną homogeniczność nie epatują zbytnie rozrzutnością infrastruktury. Może warto więcej czasu poświęcić próbie znalezienia elementów związanych z okresem władania zamkiem w czasach księcia Opolczyka czy króla Władysława, a nawet późniejszych , niż usilnie sugerować się podaniami ludowymi o czasach KIIIW. Kuriozalnym wtrętem do tego zbioru jest prezentowany również na konferencji artykuł A. Gintera o domniemanej kazimierzowskości początków zamku w Muszynie. O ile w kwestii przyporządkowania obiektu murowanego temu władcy już na konferencji prelegent wyraził jasne stanowisko, gdzie słowo z tytułu: "domniemane", wyraziło wszystko, to tym razem więcej mamy o kazimierzowskości przyległego gródka. Chronologia przypisywania fundatorów i dat do tych obiektów to istny rollercoaster. Ciekawe jak to się skończy. Tym razem Kazimierzowski jest gródek. Reszta artykułów dotyczy zamków śląskich, które Kazimierz Wielki mógłby zdobyć gdyby chciał anie na pewno nie zbudował. I jak wspomniałem cennym doświadczeniem jest zapoznanie się z wynikami badań pp Lasoty i Małachowicza na zamku w Namysłowie, o tyle artykuł pana A. Legendziewicza nie wnosi zbyt wiele nowego w kwestii naszej wiedzy o zamku w Koźlu wobec wcześniejszych publikacji Jerzego Romanowa. Artykuły P. Laska i M. Chorowskiej to taki wypełniacz, raczej powielenie wcześniejszych obserwacji autorów, publikowanych już w niejednym wydawnictwie. Przypomniał mi się żart o jednym z badaczy, który na konferencji naukowej chwali się swoim pendrivem, mówiąc: - Wiesz, już pięć lat jeżdżę z tym pendrivem po konferencjach. Czegoż więcej życzyć badaczom. Społeczeństwo jako odbiorca chyba niespecjalnie się tu liczy.
Prawdę mówiąc nie dziwi mnie taki a nie inny obraz wiedzy o zamkach Kazimierza Wielkiego. Badania nad zamkami tego władcy postulowane od stulecia, nadal nie doczekały się podsumowania, nie licząc wiekopomnej pracy niejakiego Zaniewskiego, ale niech nad tym dziełem i jego promotorami zapanuje wiekuista cisza. Więcej szczęścia miały pojedyncze obiekty, ale tylko nieliczne poddane były solidnym badaniom zakończonym jako taką publikacją. Jednak nawet tu żadna z tych publikacji nie spełnia już współczesnych oczekiwań. Mimo to chwali się zaistnienie publikacji o zamku w Inowłodzu, Bolesławcu, Łęczycy. Tak w ogóle zamiast doliczać się tysięcy kolejnych zamków Kazimierza Wielkiego, warto było by pokusić się opisanie i jakieś przebadanie tych które są ewidentnie potwierdzone źródłowo, choćby przez tekst Quomodo regebat... W miarę solidnie przebadanie zostały zamki w Sieradzu, Lanckoronie, Ojcowie, Czorsztynie, Przemyślu, Kruszwicy, Międzyrzeczu czy Sandomierzu. Tutaj jedynie zamek w Sieradzu został post factum opracowany przez niezastąpionego Tomasza Olszackiego. Kompletnie lub prawie kompletnie nieprzebadanie pozostają zamki w Wieleniu, Nakle, Bydgoszczy, Złotorii, Przedczu, Nowej Brzeźnicy, Ostrzeszowie, Niepołomice, Nowym Korczynie, Solcu czy Koninie. Nie mówiąc już o zamkach co do których o ich lokalizacji nie mamy specjalnie pojęcia. Jak widać lista zaniechań, także w publikowaniu wyników badań jest tak znaczna, że trudno dzisiaj pokusić się o jakąś syntezę czy ogólny nawet charakter całego tego Wielkiego murowania.
|