Interesujacy tekst:
Wrote:
SOS dla zabytkowego Krakowa
Oprac. Dawid Hajok2008-12-08, ostatnia aktualizacja 2008-12-08 17:04
O tym, czym jest architektura dziedzictwa, na przykładzie francuskiego systemu ochrony zabytków tłumaczą Natacha Pakker i Dorota Gehin* ze szkoły L'Ecole de Chaillot, goszczące w Krakowie podczas listopadowego seminarium "SOS Kraków. Wspierać rozwój, chronić dziedzictwo"
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,358...o_Krakowa.htmlW trosce o własne architektoniczne dziedzictwo już w drugiej połowie XIX w. Francja wprowadziła pierwsze prawne mechanizmy ochrony zabytków. Początkowo wiązały się one wyłącznie z poszczególnymi obiektami, prędko jednak przekonano się, że to za mało. Zakres ochrony zaczął zataczać coraz szersze kręgi. Pod kloszem znalazły się już nie tylko budynki, ale też ich najbliższe otoczenie, a w końcu całe dzielnice. Ale i to nie wystarczyło. Coraz częściej mówiło się o potrzebie ochrony pejzażu - bo nie wystarczy chronić pałac, trzeba też rewaloryzować park wokół niego. Kontekst jest przecież równie istotny, jak sam zabytek. Kiedy znajdujemy się w obszarze górzystym lub dolinie rzeki, widok na zabytkową strukturę będzie najcenniejszy. Istotna jest więc relacja budynku z jego otoczeniem.
Wraz ze zmianą mentalności następuję również ewolucja prawa w zakresie ochrony zabytków. Trwa ona od prawie 100 lat, ale nawet teraz, pomimo licznych nowelizacji, nadal nie jest to kwestia zamknięta. Wciąż pojawiają się nowe potrzeby, nie ustają zatem poszukiwania najlepszych zapisów prawnych. W tym klimacie powstała uczelnia L'Ecole de Chaillot, kształcąca architektów wyspecjalizowanych w zakresie ochrony dziedzictwa.
Francuskie doświadczenia ochrony zabytków
We Francji mamy 42 tys. zabytków - 14,5 tys. z nich jest pod ochroną państwa, 27,5 tys. wpisane zostało do rejestru, a ponadto 7350 miejscom nadano status historycznych. Do tego dochodzi 2456 ha, z których 2650 jest pod bezpośrednią ochroną państwa. Mamy też prawie 500 stref ochrony dziedzictwa architektonicznego. W 1979 r. Francja powołała służby departamentalne ds. architektury, które zajmują się ochroną i nadzorem nad zabytkami. Z czasem przekazano im również opiekę nad dziedzictwem. Pod koniec XX w. utworzone zostało stowarzyszenie zrzeszające miasta, które dysponują zasobami dziedzictwa architektury. W ten sposób powstało coś, co umożliwia wzajemną współpracę i wymianę doświadczeń pomiędzy samorządami. Gdy gdzieś pojawia się problem, stowarzyszenie może na przykład zorganizować wyjazd do miasta, które już sobie z podobnym zagadnieniem poradziło. Dzięki temu wykorzystuje się sprawdzone metody działania.
Współpraca specjalistów zaowocowała również zbiorem zwięzłych opracowań (fiszek), poświęconych poszczególnym zabytkom. Każdy obiekt został w nich precyzyjnie opisany - z podaniem powodów, dla których został uznany za fragment narodowego dziedzictwa. Warto zaznaczyć, że nie chodzi tu wyłącznie o zabytki architektury odległych epok. Bywa i tak, że coś, co nie wygląda na szczególnie cenne, jest brudne, zaniedbane i do tego zostało wzniesione w XX w. Oczywiście, ci, którzy znają prace i dorobek architektów z epoki, doceniają ten dorobek. Nie każdy musi jednak dysponować taką wiedzą. Dla tych osób przygotowujemy opracowania wydane właśnie w formie fiszek.
Działalność L'Ecole de Chaillot
L'Ecole de Chaillot istnieje już od ponad 120 lat. Uczelnię powołał ministerstwo odpowiedzialne we Francji za ochronę zabytków. W tym samym budynku działają obok siebie muzeum, szkoła Chaillot oraz Instytut Francuskiej Architektury. Instytut zajmuje się architekturą współczesną, kształci architektów, organizuje akcje informacyjne, warsztaty dla dzieci. Z kolei L'Ecole de Chaillot kształci architektów dziedzictwa. Rocznie mamy około 70 uczniów.
Forma kształcenia odpowiada studiom podyplomowym. Aby móc szkolić się w naszej uczelni, trzeba mieć już dyplom architekta. Dobrze też jeżeli kandydat pracuje w jakiejś pracowni architektonicznej związanej z konserwacją zabytków. Studia trwają dwa lata. W tym czasie architekci przyjeżdżają do Paryża na trzydniowe kursy. Mają wykłady i pracują w terenie. Po zakończeniu nauki otrzymują dyplom z tytułem architekta dziedzictwa. Drugie proponowane rozwiązanie to kształcenie architektów i urbanistów. Absolwenci tego kierunku mogą również przystępować do konkursów na nominowanych urzędników państwowych. W tym przypadku kształcenie trwa rok.
L'Ecole de Chaillot prowadzi również współpracę z zagranicą - z Bułgarią, Syrią, Chinami. W jej ramach organizujemy warsztaty, przyjmujemy delegacje. Są też cykle specjalistycznych studiów. Są to wykłady dotyczące architektury, miasta i krajobrazu oraz historii i zarządzania zabytkami. Wśród osób, które chcą u nas studiować, są nie tylko architekci. Nic w tym dziwnego, gdyż w programie proponujemy wykłady o różnej tematyce. Z jednej strony stawiamy na diagnozę i proponujemy działania, które mają prowadzić do uleczenia obumierającej tkanki architektonicznej, poprzez dostosowanie zabytków do współczesnych potrzeb. W zakresie zajęć z historii architektury proponujemy również wykłady dotyczące technik pracy, a także wykłady poświęcone problematyce dziedzictwa. W ubiegłym roku znalazła się wśród nich "architektura poprzez wieki", gdzie omawialiśmy budynki i miejsca, w których mieszkano od czasów neolitycznych aż po współczesność. W zakresie zarządzania i administrowania zasobami dziedzictwa, prowadzimy wykłady poświęcone polityce ochrony zabytków i stref chronionych. Zauważyliśmy również rosnące zainteresowanie ze strony merostw oraz samych inwestorów. Im też proponujemy krótkie sesje szkoleniowe.
Stale prowadzimy również szerzej zakrojone akcje promocyjne i edukacyjne. Nie wszystkie realizacje konserwatorskie we Francji są na równie wysokim poziomie. Dlatego należy uwrażliwić społeczeństwo na pewną estetykę i jakość. Czasami inwestorzy wykonują udane projekty zgodne ze sztuka konserwacji, ale zdarza się i tak, że wykorzystują niewłaściwe rozwiązania. W obu przypadkach tłumaczymy, jak można, a jak nie należy odnawiać. I bardzo istotne jest, aby do tych akcji włączyły się również media. Trzeba pokazać pięknie odnowione zabytki, ale też reagować, jeżeli coś zostanie zniszczone lub zburzone.
Chroniąc dziedzictwo, nie można oczywiście zapominać o tworzeniu współczesnej architektury. Nawet wtedy, jeśli czasem przyjmowane są bardzo odważne, kontrowersyjne rozwiązania. Takich szokujących projektów zresztą nie brakuje we Francji (piramida w Luwrze, Bulwar des Italien - budynek z XIX w. zniszczony i odrestaurowany).
Ochrona dziedzictwa daje wymierne korzyści
Francuski system ochrony zabytków jest bardzo restrykcyjny, wiedzą o tym wszyscy Francuzi. Coraz częściej przekonują się jednak, że ochrona dziedzictwa się opłaca. Coraz popularniejsza staje się moda na to, co stare. W miejscowościach, w których samorządy dbają o zabytki, wprowadzane są tzw. plany kierunkowe - porządkujące przestrzeń, znacznie ożywił się ruch turystyczny. Wartość nieruchomości wzrasta szybciej niż gdzie indziej. W ten sposób poprawia się również sytuacja życiowa mieszkańców.
W większych miastach sprawdza się też system stref ochronnych, które chronią duże obszary zabudowy. W mniejszych miejscowościach jest z tym kłopot, ponieważ w radach miejskich nie ma osób kompetentnych, potrafiących rozmawiać z inwestorami na tematy związane z ochroną dziedzictwa. Bardzo ważne jest też, aby zabytkowa tkanka była wpisywana do planów zagospodarowania przestrzennego. W ten sposób ochrona cennych zabudowań staje się łatwiejsza. Istotne jest również społeczne poparcie. Francuski system ochrony dziedzictwa działa w sprzyjających warunkach. We Francji istnieje wiele instytucji wspierających działania władz, a w świadomości społecznej nie brak troski o kulturowe dziedzictwo kraju. To bardzo istotne. Istnieje wiele stowarzyszeń ochrony zabytków, jest sieć miast historycznych, salon dziedzictwa w prestiżowych salonach wystawowych Luwru. Istnieją również rzemieślnicy z tradycjami i specjalistyczne przedsiębiorstwa, w których fach przekazywany jest z ojca na syna.
W Polsce jest znacznie trudniej. Dlatego architekci dziedzictwa są tu niezbędni. Zanim jednak się tutaj pojawią, trzeba stworzyć kompleksowy system ochrony dziedzictwa i odpowiednie narzędzia prawne. Bez nich nie sposób mówić o skutecznej ochronie dziedzictwa. Należy też zająć się planami zagospodarowania przestrzennego dla całych miast, a nie tylko dla ich wycinków. Doświadczenia uczelni L'Ecole de Chaillot mogą okazać się w tych działaniach pomocne.
* Dorota Gehin - od wielu lat pracuje i mieszka we Francji. Jest architektem dziedzictwa po szkole L'Ecole de Chaillot. Członkini Association des Architectes du Patrimoine.
Natacha Pakker - jest architektem dziedzictwa i urbanistą, wykłada w szkole L'Ecole de Chaillot. Kształci przyszłych architektów dziedzictwa.
Seminarium "SOS Kraków"
Instytutu Dziedzictwa już po raz drugi zaprosił (17 listopada br.) krakowian do Sali Mehofferowskiej budynku Wydawnictwa Literackiego. W ramach konferencji "SOS Kraków. Wspierać rozwój, chronić dziedzictwo" radzono, co zrobić, aby nie zaprzepaścić historycznego dziedzictwa Krakowa - największego kapitału miasta. Poglądy wymieniali konserwatorzy, parlamentarzyści, historycy i przedstawiciele firm remontowych oraz miłośnicy Krakowa.
I kolejny:
[quote]Dziedzictwo to nie tylko stare pałace
Rozmawiał Dawid Hajok2008-12-08, ostatnia aktualizacja 2008-12-08 16:57
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w większości miast, nie tylko polskich, zamiast architektury dominuje budownictwo. Czas, żeby architekci pozbyli się obsesji stworzenia ikony i skoncentrowali się na architekturze. Rozmowa z Lidią Klein*
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,358...re_palace.htmlDawid Hajok: Co kryje się pod pojęciem "architektura dziedzictwa"?
Lidia Klein*: To zagadnienie wiąże się zarówno z adaptacją starych, jak i projektowaniem nowych budynków w sposób szanujący historyczną tkankę. W Polsce zdecydowanie brakuje architektów wyspecjalizowanych w tej dziedzinie. Ten zawód jest nadal w naszym kraju mocno niedoceniany.
W jaki sposób ocenić, co warte jest ochrony, a co nie?
- Nie sposób podać krótkiej, uniwersalnej recepty. Terminy takie jak "dziedzictwo" czy "zabytek" mają oczywiście swoje definicje, ale mogą być one różnie interpretowane, zależnie od tego, co uznajemy za ważne. W kontekście ochrony budynków modernistycznych to pytanie wydaje mi się szczególnie istotne i aktualne, bo w ocenie zdecydowanej większości Polaków budowle XX-wieczne nie mieszczą się w kategorii zabytku, a więc nie są warte naszej szczególnej uwagi czy troski.
Czy relikty architektury PRL-u mieszczą się w powszechnym wyobrażeniu tego, czym jest dziedzictwo polskiej architektury?
- W powszechnej ocenie - nie. Pierwsze skojarzenia, jakie mamy z terminem "dziedzictwo", to bardziej stare pałace, malownicze zamki i wiekowe kościoły niż często fatalnie zachowane, niszczejące budynki modernistyczne. Modernizm - a zwłaszcza tak zwany socmodernizm - bardzo często jest dla nas znakiem epoki, o której nie chcemy pamiętać. Budynki powstałe w PRL-u widzimy więc przez pryzmat historii i ideologii, z którą często nie miały wiele wspólnego. To, co mnie bardzo cieszy, to dające się ostatnio zaobserwować duże zainteresowanie artystów budowlami modernistycznymi. Starają się oni dostrzec w tych obiektach coś więcej niż tylko szare betonowe skorupy. Może dzięki inicjatywom artystycznym uda się do nich przekonać szerszą publiczność? To brzmi może trochę naiwnie, ale znamy przykłady w innych krajach, gdzie to się udało.
Bez wątpienia jednak tak dostojne i nieco pompatyczne słowo jak "dziedzictwo" nie pasuje nam do budynków powstałych stosunkowo niedawno. Pozwalamy ginąć wybitnym przykładom modernizmu, które często zachwycają swoją nowatorską konstrukcją czy wyrafinowaną formą tak samo jak zabytki dawnych epok. My jednak nie widzimy w nich nic wartościowego, bo pod grubą warstwą reklam i pseudomodernizacji nie pozwala nam się tych wartości dostrzec. Koło się zamyka. Niedawne wyburzenia takich obiektów jak warszawski Supersam mogą mieć jedną zaletę (choć to szczęście w nieszczęściu): architektura modernistyczna zaczyna być obecna nie tylko w akademickich dyskusjach, ale również w mediach i w szerszym społecznym obiegu. Skoro zaczynamy na ten temat rozmawiać, to już jest zmiana na plus.
Na tegorocznym biennale architektury w Wenecji nowe współczesne obiekty wzniesione w Warszawie zostały przedstawione w sposób - powiedzmy - obrazoburczy. Czy to sygnał nadchodzącego kryzysu architektury, który miałby zrewidować nasze podejście do zagadnień związanych z ochroną dziedzictwa?
- Nie powiedziałabym, że wystawa w polskim pawilonie miała charakter obrazoburczy, raczej prowokacyjny. Nie dotyczyła też bezpośrednio ochrony dziedzictwa, jej głównym wątkiem było to, jak nieoczekiwane mogą być przyszłe losy budynków, które dziś uznajemy za przypisane do określonej funkcji. W swoim wystąpieniu na seminarium "SOS Kraków" pokazałam tegoroczny Pawilon Polonia i projekt "Natura(do)mieszkania" Jarosława Kozakiewicza. Zrobiłam tak, ponieważ oba są spekulacjami na temat przyszłości architektury. Problem ochrony dziedzictwa jest problemem dotyczącym nie tylko przeszłości (kwestii tradycji i historii), ale w równym stopniu przyszłości - tego, co stanie się z tą architekturą za 100 czy 200 lat. Poza tym, jeśli przyjmiemy perspektywę skoncentrowaną bardziej na spojrzeniu "do przodu" niż "wstecz", nie tylko architektura dawna, ale także nam współczesna daje się rozpatrywać jako dziedzictwo.
Dlaczego w naszym kraju powstaje tak mało dobrych realizacji architektonicznych. Brakuje nam zdolnych architektów? A może współcześni projektanci z dawnych demiurgów przeobrazili się w maskotki maskultury i nie dostrzegają już utylitarnego charakteru własnej profesji?
- Jednym z poważniejszych problemów polskiej architektury ostatnich lat jest myślenie o niej w kategorii ikon. Wydaje nam się, że miasto da się uczynić atrakcyjnym poprzez postawienie efektownego budynku zaprojektowanego przez architekta gwiazdę. Tymczasem w chaotycznej przestrzeni miejskiej, w której brakuje wizji i przemyślanego planu rozwoju, w której przeważają budynki przeciętne, nudne albo po prostu brzydkie, ikona niczego nie rozwiązuje. Wciąż przywoływany efekt Bilbao, jaki chcielibyśmy powtórzyć nad Wisłą, nie polegał na postawieniu Muzeum Guggenheima, które w cudowny sposób załatwiło problemy baskijskiego miasta. Budynek Gehry'ego był tylko częścią planu rewitalizacji, a nie jego głównym i jedynym elementem. Czas, żeby architekci pozbyli się obsesji stworzenia ikony i skoncentrowali się na architekturze.
Dawniej architektura błyskawicznie odpowiadała na społeczne potrzeby. Dziś wydaje się być na nie głucha. A może wręcz przeciwnie? Może potrzebujemy nowych galerii handlowych, strzelistych wieżowców, strzeżonych osiedli i domów rodem z katalogów wnętrzarskich, aby wyrazić i dowartościować siebie?
- Na pewno architektura jest wyrazem naszych dążeń i nie powstaje w oderwaniu od szerszego społecznego kontekstu. Grodzone osiedla czy galerie handlowe to część pewnego stylu życia, odpowiedź na nasze potrzeby w zakresie zamieszkiwania czy spędzania wolnego czasu. Zawsze z zaciekawieniem oglądam w gazetach reklamy deweloperów specjalizujących się w budownictwie mieszkaniowym. Te wymuskane obrazy spokojnych i pełnych zieleni osiedli o idyllicznych nazwach to przecież nie tylko wizualizacja planowanej zabudowy, ale projekcja marzeń i aspiracji klasy średniej. Architektura bardzo często traktowana jest jak produkt, który musi trafiać w gusta określonej grupy docelowej, i te reklamy wydają mi się doskonałym tego przykładem.
Z czego wynika zauważalna w Polsce unifikacja kodów współczesnej architektury. Gdzie podziała się oryginalność i nowatorstwo projektantów?
- Unifikacja, masowość i standaryzacja nie są wyłącznie polskim problemem, ale zjawiskiem bardziej uniwersalnym. Dyrektor tegorocznego biennale w Wenecji, amerykański teoretyk Aaron Betsky, mówi o konieczności odróżnienia dwóch pojęć traktowanych często jako synonimy - "budownictwa" i "architektury". "Budownictwo" to rodzaj produktu, który jest wynikiem nie tyle wizji architekta, co wypadkową rozmaitych wytycznych i norm, na przykład ekonomicznych. "Architektura" zaś to dziedzina, którą zdefiniować zdecydowanie trudniej, która - jak mówi Betsky - wykracza "poza budynek", jest czymś więcej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w większości miast, nie tylko polskich, dominuje, niestety, budownictwo.
* Lidia Klein - historyk sztuki, doktorantka w Instytucie Historii Sztuki UW, pracownik Muzeum Narodowego w Warszawie. Zajmuje się współczesną architekturą i jej teorią