Po pierwsze - tytuł może sobie być, niewiele mnie on tu obchodził, natomiast dobór obiektów jakie umieszczono tu i opisano jako owe dzieła w "tradycji obronnej" budzi poważne wątpliwości.
Po drugie - drogi Adamie - chyba nie pojąłeś lub nie wiesz co miałem na myśli pisząc "mania". Słowo to podtrzymuję bo nie ma i nie miało ono waloru opisu rzeczywistości historycznej a jedynie miało oddawać wrażenie jakie posiadłem czy zacząłem odczuwać po kilku latach oglądania różnorodnych renesansowych i barokowych siedzib, dziesiątków kaplic, obrazów, rzeźb i nagrobków fundowanych przez szlachtę na Śląsku w XVI i XVII wieku. Ma się bowiem wrażenie jakby manią stanu szlacheckiego tamtego czasu było ostentacyjne i notoryczne podkreślanie swego szlachectwa, dawności swego rodu a nade wszystko bycia pewnego rodzaju następcami samodzielnych książąt piastowskich Śląska ( dotyczy to księstwa świdnicko-jaworskiego - gdzie to, jak na to wskazują badania sztuki tego regionu w XV oraz XVI wieku, członkowie rodów szlacheckich w bardzo zmyślny sposób zabiegali o upamiętnianie niektórych przedstawicieli dynastii tu niegdyś panującej i o swoiste wyrażenie w języku sztuki tego, iż to oni są teraz ideowymi spadkobiercami dawnych władców ). Nikomu nic powyżej nie wypominałem Adamie, wskazywałem tylko na pewien fenomen, który - gdy rozważy się go w określonym kontekście - miał doskonałe uzasadnienie i pasuje jak ulał do ówczesnych stosunków społeczno-ekonomiczno-politycznych panujących w tej prowincji Państwa Habsburgów. Nie sądziłem, że używając słowa mania będę musiał się tak gęsto tłumaczyć z tego. Potraktowałeś to wyrażenie, tak to odbieram, jak wyraz jakiegoś braku świadomości. Myślałem sobie, że na tym forum - nie składającym się w końcu z samych fachowców ( jak się to usilnie podkreśla ), na którym wiele osób puszcza sobie trochę na wiatr pewne stwierdzenia ( np. Twoje o nieudowodnionej attyce zamku piotrkowskiego ), mogę sobie pozwolić na taką emocjonalną uwagę, bez większego waloru naukowego. Widać się myliłem. Nigdzie nie stawiałem takich porównań jakie ty krytykujesz na końcu swego postu. Doskonale wiem jakie były przyczyny i podtekst tych działań. Okazuje się po raz kolejny, że jak się nie opowie o oczywistościach zostaje się posądzonym o brak ich znajomości.
Sprawa trzecia:
Wrote:
I pytanie: gdzie jest granica miedzy obronnoscia, a stylizacja? I gdzie granica miedzy forteca o znaczeniu militarnym a ochrona przed buntami chlopskimi czy wasniami? To jest plynne. Czas budowy tez ma swoje znaczenie.
nie zgodzę się tu z Tobą w znacznej mierze. Oczywistością jest, iż żadnych twardych czy ostrych granic nie jesteśmy w stanie tu wskazać, ba - to nie ma sensu, bo niczemu poza ślepym i jałowym klasyfikowaniem nie służy. Niemniej należy skończyć z tymi mitami o obronności wielu dworów renesansowych, które najzwyczajniej obronne nie były. Zadaniem nauki jest w mym przekonaniu weryfikować takowe przekonania oraz dążyć do syntezy, całokształtu. Artykuł Pana Kwaśniewskiego - jaki tu na forum udostępniłem - doskonale pokazuje, iż szereg spraw po wnikliwszym przebadaniu okazuje się wyglądać zupełnie inaczej. Liczne obiegowe opinie powtarzane nie tylko w literaturze popularnej ale i nieraz naukowej dziś ( nareszcie! ) są obalane. Tak jest m.in. z rzekoma obronnością wielu renesansowych siedzib.
Jeżeli mianem obronnego określa się dwór w Słupicach, posiadający fosę ale nie posiadający poza tym żadnego 'zamkowego' czy 'obronnego' elementu - to nie ulega wątpliwości, że taka klasyfikacja tego obiektu jest nadużyciem i należy z takim powielaniem mitów skończyć. Jeżeli sądzisz, że granica jest niby taka płynna i niejednoznaczna - to wybacz, ale takie relatywizowanie wszystkiego mnie nie interesuje. Ostrożność - tak, lecz nie asekuranctwo. Fakty i zabytki przedstawione przez Kwaśniewskiego w jego artykule doskonale punktują dotychczasowe sądy.
I jeszcze jedno. Ja nie przeczę oczywistości, iż nawet w najskromniejszym dworze czy siedzibie lub punkcie umocnionym ( warownym kościele ) można było opierać się nawet znacznemu oddziałowi wrogiej armii. Dowodzą tego znane przypadki nie jedynie z okresu wojny trzydziestoletniej ale właśnie z historii poszczególnych buntów chłopskich jak i wojen husyckich ( znany przypadek Wiadrowa pod Bolkowem - polecam ).
Esencją, istotą jest jednak to jakie intencje, zamiary przyświecały projektantom i inwestorom tychże dzieł. Bo przecież można powiedzieć, że każdy dom na wrocławskich Krzykach w 1945 roku czy na warszawskim Starym Mieście rok wcześniej był 'obronny' ( przebarwiam tu ale z racji braku innego porównania posługuję się tym ). Co to jednak nam mówi o dziejach budowy i wymowie jakiegoś budynku? I tu stwierdzić możemy, że większość wspominanych przeze mnie powyżej wydarzeń z historii Śląska była wynikiem czystego przypadku - oblegano obiekty zupełnie do obrony przed takimi siłami i do takiego oporu nieprzystosowane, nie przewidziane, nie projektowane pod to. A jakże często możemy przeczytać czy usłyszeć z ust poważnych zdawało by się badaczy, że tzw. gródki stożkowate czy dwory rycerskie zakładano wedle z góry zaaranżowanego planu obrony granic danego terytorium: jest to jak dotąd zupełnie nieudowodnione. Mamy wręcz dowody każące odrzucić takie domysły.
To samo się tyczy tzw. trwogi tureckiej - której skutki i oddziaływanie liczni dotychczasowi autorzy zajmujący się tematem (jak się okazuje) powierzchownie rozciągali na cały XVI wiek i na budownictwo dworskie także.
I wreszcie tak samo należy - w świetle posiadanych przez nas dowodów - odrzucić pokutujące nieraz i wśród laików i wśród specjalistów przekonanie jakoby dwory i kościoły na Śląsku w pocz. XVII w. fortyfikowano w przeczuciu i z myślą o nadchodzącej wojnie - jaka zyskała potem miano Trzydziestoletniej.
Owszem - płynność w istocie jest i nigdy jej nie zaprzeczałem, nie może jednak ona stanowić usprawiedliwienia dla zwyczajnych bałamutnych i nieuprawomocnionych w świetle nauki stereotypów.
Tyle jedynie chciałem powiedzieć.
Dziękuję tym, którzy doczytali do końca, za uwagę.