Zabawna sprawa - dopiero teraz to wyłapałem:
Wrote:
Co więcej w Słowniku Geograficznym odnośnie Kalisza wymieniono wieżę miejską spaloną podczas nieskutecznego oblężenia miasta przez Siemowita II Mazowieckiego w roku 1333. Wygląda na to, że mury musiały istnieć w Kaliszu wcześniej niż to podaje Kronika.
Zacytujmy dokładnie tą wzmiankę:
W następnym roku [t.j. 1333 – przyp. J. S.]
Ziemowit, książę mazowiecki, oblega Kalisz, ale znalazłszy dzielny opór, pali tylko wieżę i od oblężenia odstępuje [SGKP – t. III, 1882 r., s. 687]
Autorzy tego zasłużonego i podstawowego wydawnictwa – okazuje się – boleśnie się niestety w tym miejscu pomylili, myląc datę o półwiecze. Nie było żadnego oblężenia
Kalisza w
1333 r., już tym bardziej nie przez Siemowita II Mazowieckiego. Natomiast Kalisz był oblegany w
1383 r. przez połączone siły Bartosza z Wezenborga i ... Siemowita
IV Mazowieckiego (tego tak spragnionego ręki królewny Jadwigi i polskiej korony królewskiej). Było to zresztą oblężenie nieudane: prowadzono je od 19 czerwca do 14 sierpnia, przy czym zdaje się, że sam Bartosz ciągnął działania oblężnicze jeszcze przez 8 dni, mimo polecenia książęcego, łamiąc tym właściwie zawieszenie broni, jakie na czas do 29 września Siemowit zawarł z panami małopolskimi na zjeździe w Krakowie dnia 26 lipca (był na nim bez wątpienia sprzyjający Siemowitowi arcybiskup gnieźnieński Bodzanta, sam Siemowit mógł osobiście w nim nie uczestniczyć, lecz wysłać przedstawicieli, zresztą Bodzanta niejako reprezentował jego interesy, będąc jego stronnikiem). Szczegóły tych wydarzeń znamy głównie za sprawą Jana z Czarnkowa. On też, przy okazji omówienia początku oblężenia, wspomina, że atakujący w kilka dni po jego zainicjowaniu opanowali jakieś 'umocnienie' bronione przez mieszczan, których - mimo dzielnego oporu - wzięto do niewoli. Cała sprawa jest dość ciekawa i godna bliższego przyjrzenia się. W tłumaczeniu [jedynym póki co...] Józefa Żerbiły [1905 r.

!] fragment ten brzmi tak:
[rozdział/ustep 83]
O oblężeniu miasta Kalisza przez księcia mazowieckiego.
Dnia 19-go tegoż miesiąca i roku często wspominani książę i Bartosz oblegli miasto Kalisz i w kilka dni potem opanowali strażnicę stojącą na polu poza miastem, w stronę Konina. Pomimo mężnego oporu, mieszczanie nie mogli się obronić i dostali się do niewoli, w bitwie tej zabito jednego młodziana. Tymczasem z drugiej strony miasta rozłożył się obozem Konrad, książę śląski i pan oleśnicki, który mając ze sobą trzystu kopijników, przybył księciu mazowieckiemu na pomoc. Jemu też pod pewnymi warunkami Bartosz oddał zamek Odolanów.No tak.Wszystko ładnie. Ale o jaką - u licha - strażnicę na POLU może chodzić??? Przeczytajmy to więc jeszcze raz, ale w oryginale - po łacinie:
[cytuję za - jedynym chyba póki co - wydaniem Jana Szlachtowskiego z 1872 r., zawartym w II tomie z przesławnej serii "Monumenta Poloniae Historica", str. 740]:
83 De obsidione civitatis Kalisz per ducem Mazoviae
Die vero XIX anni et mensis praedictorum dux et Barthossius saepedicti Kalisiensem civitatem obsederunt, et post paucos dies propugnaculum foras civitatem in aggere versus Konyn consistens, expugnarunt, repugnantibus civibus viriliter, sed resistere tandem nequientibus, ad captivitatem praefati ducis sunt redacti, uno adolescente in pugna praedicta interfecto. Conradus autem dux Sleziae et Holesnicensis dominus, CCC lanceas habens in suo comitatu, veniens, stationes suas ante civitatem praedictam ex alia parte fixit in subsidium ducis Mazoviae praedicti. Cui Barthossius castrum Odolanow sub quodam pacto jam duxerat assignandum.O co tu może chodzić? Możliwości tu jest wiele. Sprawy niestety nie ułatwia sam termin łaciński, jakiego użył tu autor.
Propugnaculum jest bowiem słowem o dość pojemnym zakresie znaczeniowym i w średniowiecznym piśmiennictwie oznacza wszelkie niewielkie umocnienie. W śląskich dokumentach z XIV w. określa m. in. rycerskie wiejskie dwory obronne czy wieże na kopcu (przytaczałem chyba nawet na forum konkretne przykłady odnoszące się do takich założeń spod Wrocławia), mogłoby też potencjalnie opisywać wieżę czy basztę w murach miejskich, choć Janko słowo
turris oczywiście znał i używał
![Smile :]](./images/smilies/icon_smile5.gif)
, stosując je wszak w innych sytuacjach (o czym poniżej), lecz nie tej właśnie.
Stajemy więc lekko zakłopotani, bo trudno chyba podejrzewać by owo 'umocnienie' było jakimś dworem na kopcu/gródkiem stożkowatym stojącym sobie jak "samotny biały żagiel" pośród podmiejskich pól, mimo, że pada wyraźne określenia
foris (
na zewnątrz, poza granicą) i
in aggere versus Konyn (
na polu w kierunku Konina). O basztę w murach miejskich (jak to zinterpretowali wydawcy świetnego "Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego") w związku z tym również chodzić raczej nie może, tym bardziej, że miasto się oblężeniu oparło i przez atakujących nie zostało koniec końców opanowane, co nie mogłoby przecież wchodzić w grę, gdyby padł tego rodzaju immanentny element pierścienia fortyfikacji. Czyli co? Dochodzimy do wniosku, że musiał to być jakiś wysunięty przed właściwe umocnienia punkt obronny. Może rodzaj baszty czy prędzej 'szaniec', niewykluczone, że wkomponowany w zewnętrzną, drewniano-ziemną linię obwarowań. Podejrzewałem przez pewien czas, że mógłby to być rodzaj przedbramia czy dokładnie właśnie przedbramie bramy miejskiej, jaka prowadziła do miasta od północy (od Konina), lecz w takim wypadku Janko napisałby zapewne o
porta (valva) extremae -
zewnętrznej bramie, takie bowiem struktury spalił, jak głosi "Kronika...", w 1375 r. książę Władysław Biały w Inowrocławiu, podchodząc pod miasto [rozdział/ustęp 20: MPH, t. II, s. 658; "Kronika...", 2009, s. 48]. W takiej sytuacji najbardziej prawdopodobne wydaje się, że rzeczone
propugnaculum było samodzielnym dziełem obronnym, odsuniętym/odciętym od obwodu obwarowań miasta, stanowiącym zabezpieczenie od strony największego zagrożenia, coś jak późniejsze raweliny czy wręcz forty. Rzuca to - jak myślę - pewne nowe światło na fortyfikacje miejskie w późnośredniowiecznej Polsce. Wiemy skądinąd, że takie osamotnione, daleko wysunięte w przedpole umocnienia, przyjmujące najczęściej postać silnie umocnionej wieży artyleryjskiej, czasem ze ścisłą "koszulą" murów, budowano czasem, w wyniku modernizacji, przy zamkach czeskich a także niemieckich w ciągu XV stulecia (np. Czeski Sternberk, Bechyne, chyba też Vimperk) [czeskie przykłady wymienia i omawia w miarę obszernie Menclova w II tomie swej pomnikowej i niezastąpionej pracy o czeskim budownictwie zamkowym - "Ceske hrady", natomiast zabytki z obszaru niemieckojęzycznego zebrali i omówili w obszernym studium {„
...sie paweten zwo pastein ob dem geschloss auf die puhl.... Vorwerke/vorgeschobene Befestigungen im deutschsprachigen Raum"} opublikowanym w tomie 11 czasopisma "Castellologica Bohemica" {z 2008 r.} dwaj badacze niemieccy - Thomas Kühtreiber i Olaf Wagener]. Tu mielibyśmy do czynienia z tworem znacznie wcześniejszym i - jak wszystko na to wskazuje - w pełni drewniano-ziemnym, o tym samym chyba jednak przeznaczeniu/funkcji, najwyraźniej pionierskim (?). Pytanie tylko - czy będącym stała składową obwarowań Kalisza, czy też może urządzonym pospiesznie w obawie przed spodziewanym oblężeniem i mającym charakter tymczasowy i polowy.
A teraz sprawa słowa
wieża - turris u Janka z Czarnkowa. Spotykamy je tylko w czterech, bodajże, miejscach "Kroniki...":
-
po raz pierwszy, w ustępie/rozdziale 16, gdy autor donosi o katastrofie w postaci upadku (na skutek uderzenia pioruna) iglicy na prawej dzwonnicy katedry poznańskiej (w 1371 r.), co zresztą spowodowało przebicie przez tęże iglicę sklepienia w kaplicy królewskiej (mieszczącej pochówek Przemysła II i jego żony) oraz zniszczenie umieszczonych na ścianie wizerunków pary królewskiej (o charakter tych wizerunków/przedstawień [
imagines] toczy się gorący spór historyków sztuki [czy były to kamienne bądź drewniane figury/statuy? obrazy? płaskorzeźby?]) [patrz: MPH, t. II, Lwów 1872, s. 651; "Kronika..." w tłum. Żerbiłły, wznowienie wydawnictwa 'Universitas', Kraków 2009, s. 41]
-
po raz drugi, w ustępie/rozdziale 20, przy okazji opisu przypadającej na lata 1375-1376 II fazy działalności polityczno-wojennej czy raczej grabieżczo-rozbójniczo-militarnej księcia Władysława Białego, której starali się przeciwdziałać Sędziwój z Szubina (w owym czasie starosta generalny Wielkopolski) i Bartosz z Wezenborga (wtedy starosta brzesko-kujawski): Sędziwój, chcąc chronić Kujawy przed wypadami podległych Władysławowi sił, stacjonujących w zamku w Złotorii, w roku 1375
obwarował wieżę Jarosława w Służewie i w niej, jak i w innych miejscach zbrojną załogę osadził, która się nieustannie ścierała z ludźmi księcia Białego(w oryginale całe zdanie brzmi:
Ad cuius resistentiam [przed nim - czyli przed Władysławem]
turris Jaroslai in Sluszewo per dominum Sandzivogium fuit fortificata et in ea et aliis locis homines armati repositi fuerunt, qui assidue cum hominibus ducis Albi disceptabant). [patrz: MPH, t. II, s. 658; "Kronika...", 2009, s. 48]
Wiadomość została powtórzona, z niewielkimi modyfikacjami, przez Długosza, który najpewniej korzystał z odpisu "Kroniki..." Jana z Czarnkowa (pisze on o umieszczeniu silnej załogi przez Sędziwoja w
warowni Jarosława w Służewie, choć niestety nie mam (póki co) tekstu oryginalnego, łacińskiego, więc nie mogę poddać tego fragmentu dokładniejszej analizie. Nie jest to zresztą może potrzebne, skoro Długosz czerpał w tym punkcie chyba wyłącznie z opisu autorstwa Jana i nie wiedział prawdopodobnie nic bliższego o rzeczonym obiekcie, kierując się przy zmianie określenia tylko względami stylistycznymi). Intrygujące jest - co to za tajemnicza "wieża Jarosława"? O ile lokalizacja miejscowości nie nastręcza trudności (chodzi bez wątpienia o wieś Służewo w pow. aleksandrowskim, leżącą 10 km na zachód od Raciążka i ok. 16 km na południe od warowni złotoryjskiej), o tyle osoba założyciela, dokładna lokalizacja jak i ściślejsza charakterystyka obiektu są chyba do dziś nieustalone. Jarosław to być może przedstawiciel lokalnego rodu rycerskiego, piszącego się ze Służewa a znanego już w 1 poł. XIV w., zaś termin
wieża, jak i to, że została ona umocniona oraz obsadzona załogą, może sugerować, iż mamy do czynienia z wieżową siedzibą rycerską na kopcu (aczkolwiek na tego rodzaju założenia Janko używał innego zwrotu, o czym dalej). Przydałoby się poczynić w tej sprawie jakieś dalsze badania.
-
po raz trzeci, w ustępie/rozdziale 32, przy opisie niepokoju królowej matki Elżbiety, która, po nadejściu wieści i pogromie Węgrów w Krakowie (7 grudnia 1376 r.), znajdując się w zamku wawelskim, nakazała
pilnie strzec bram, wież i murów zamkowych {valvas castri, turres et moenia}, w obawie aby reszta Węgrów nie zginęła . [patrz: MPH, t. II, s. 677; "Kronika...", 2009, s. 67].
-
po raz czwarty, w ustępie/rozdziale 42, przy opisie niecnych czynów króla Czech Jana Luksemburga, który - jak to pisze Janko - miał zamiar wznieść
na pewnej bardzo przyjemnej łące rodzaj urządzenia imitującego niejako zamek, a służącego rozgrywaniu turniejów rycerskich, w istocie mającego jednak być pułapką dla sproszonego na rzekomy turniej rycerstwa czeskiego, niechętnego Janowi i odmawiającego mu pełnego posłuszeństwa: ów "zamek turniejowy" miał mieć kształt okręgu otoczonego wysokim murem, z dwoma wjazdami na przeciwległych krańcach i wieżami przy nich (w których to wieżach mieli zostać ukryci w odpowiednim momencie zbrojni w miecze Niemcy). Chytry plan Jana spalił na panewce: zdradziła kobieta...: ) - żona Jana, umiłowana przez Czechów Elżbieta ["młodsza"], córka Wacława II, ostrzegła rycerzy czeskich, a Ci intrygujący obiekt zrównali z ziemią, Jana z kolei po raz wtóry wygnali. Historia pasjonująca, choć raczej zupełnie zmyślona, będąca może prędzej odbiciem długotrwałych trudności, jakie Jan miał w przejęciu i ustabilizowaniu swych rządów w Królestwie Czeskim, jak i jego (przynajmniej początkowo) małej popularności. Nade wszystko jest to chyba jednak przejaw czarnej legendy (czy prób jej świadomego kreowania), jaką cieszył się on (z powodów, których łatwo się domyślić) wśród elity 'polskiego' społeczeństwa czasów kazimierzowskich i post-kazimierzowskich, a także odbioru jego postaci w pewnych kręgach (zapewne także i czeskich): jako obcej, szkodzącej 'rodowitym' Czechom, faworyzującej obcokrajowców, zwłaszcza 'Niemców', dbającej o interes swego rodu a nie królestwa i jego "obywateli", nad którymi przyszło mu panować. [patrz: MPH, t. II, s. 687; "Kronika...", 2009, s. 77-78]
Jest jeszcze jeden ważny dla naszych rozważań przypadek, gdy w rozdziale/ustępie 19 Janko opowiada o
pewnej wieży na lub przy zamku w Raciążku, określa ją jednak słowami
campanila ecclesiae (
dzwonnica kościelna), co jednak, zważywszy na kontekst, budzi konsternację doświadczonego czytelnika. Chodzi tu o wypadki z jesieni, względnie końca lata 1375 roku, gdy to, po ponownym opanowaniu zamku w Złotorii (planowanym długo wcześniej [o czym, żeby było śmieszniej, już od 3 dekady lipca krążyła wieść!], a zrealizowanym 9 września) przez niezmordowanego księcia Władysława Białego, władca ten ze swym oddziałem, w tym Ulrykiem von Osten z Drezdenka prowadzącym
pewna liczbę Sasów, podszedł pod zamek raciążecki i podjął próbę jego zdobycia. Oto, jak dosłownie przedstawia to Janko:
Hi quadam die Raczans castrum episcopale acceserunt et campanile ecclesiae ac stuam solemnem per dominum Sbiluthum episcopum Wladislaviensem in foribus castri aedificatam ascendentes castrum fortiter coeperunt impugnare; quibus viriliter castrenses repugnantes, ipsos sine spe obtinendi castri Raczans, ad proprium castrum redire coe:gerunt [MPH, t.II, s. 657]. W tłumaczeniu Józefa Żerbiły brzmi to następująco:
Pewnego dnia podstąpili oni pod zamek biskupi Raciąż,opanowali dzwonnicę kościelną i wielki dwór, który Zbylut, biskup włocławski, na zewnątrz zamku wybudował, i zaczęli zamek gwałtownie zdobywać. Atoli mieszkańcy zamku mężnie ich odparli i zmusili do odejścia z powrotem, bez nadziei zdobycia Raciąża. ["Kronika...", 2009, s. 46-47]
Nie jest jasne o jakie ściśle obiekty tu chodzi i gdzie rzeczywiście się one znajdowały. Janko w innym miejscu kroniki wspomina o przebudowie domu na zamku raciążeckim dokonanej przez Zbyluta z Gołańczy (zm. w 1383 r.) i zainicjowaniu przez niego otaczania tutejszego 'castrum' murem. Badania terenowe to częściowo potwierdziły: ustalono, że dom zamkowy wzniósł najpewniej Maciej z Gołańczy (przed 1364 r. a po ok. 1340 r.), poprzednik Zbyluta na stolcu biskupim, jego krewny, opiekun i projektant kariery kościelnej, a krótko po wystawieniu rzeczywiście uległ on przebudowie - co powiązać należy z powyżej przytoczoną relacją z "Kroniki...". Nie stwierdzono jednak fragmentów murów obwodowych, które datować by można na 4 ćw. XIV w.; autorzy badań uznali, że poprzez ów mur, mający rzekomo docelowo otoczyć 'castrum', kronikarz rozumiał przypuszczalnie bardzo długą (na 8,5 m) "przyporę", która odchodziła od południowo-zachodniego naroża powiększonego domu, biegnąc w kierunku południowym na przedłużeniu jego nowej elewacji frontowej, idąc poza krawędź
plateau i schodząc częściowo po stoku, tak iż obejście budynku od strony południowej stawało się niemożliwe, czyniąc go dostępnym tylko od frontu (co wpływało na podwyższenie bezpieczeństwa). Można zarazem przyjąć - jak piszą badacze omawianego założenia - za wysoce prawdopodobne, że analogiczną "przyporę" zamierzano wystawić od północy, zabezpieczając i tą stronę rezydencji. Istnieje jednak poważny problem z tym wcześniejszym (na kartach "Kroniki..." wcześniej odnotowanym) przekazem o
dzwonnicy kościelnej i
wielkiej izbie. Głównie sprawa rozbija się o sens słów
in foribus castri, co ściśle oznacza 'poza zamkiem', 'przed zamkiem', ale może też być odczytywane mniej dosłownie jako 'przy wjeździe-bramie/na wejściu do zamku'. Nie może raczej chodzić o farę w Raciążku, bo ta jest oddalona od warowni o (bodajże) co najmniej 100 metrów, zresztą swą obecną murowaną postać z wyniosłą wieżą zachodnią zyskała dopiero w 2 poł. XVI w., zaś o jej wcześniejszej formie nic (chyba) nie wiemy. Zarazem na samym wzgórzu zamkowym w trakcie wykopalisk nie stwierdzono istnienia reliktów jakiejkolwiek wieży, którą można by odnieść do 2 poł. XIV stulecia i tym samym utożsamić w jakiś sposób z problematyczną
campanilą. Leszek Kajzer, kierujący badaniami, jakie w Raciążku się odbyły i autor monografii poświęconej zamkowi, opowiada się raczej za owym drugim - mniej dosłownym rozumieniem łacińskiego zwrotu, i sądzi, że chodzi tu o drewniane najpewniej elementy zabudowań zamku (dzwonnicę i izbę czy świetlicę raczej, będącą najpewniej jakimś budynkiem), leżące w obrębie 'castrum', lecz blisko bramy - może wręcz pomiędzy nią a murowanym domem (niewykluczone, że przylegały jakoś do niego), przy czym owa
campaila służyłaby kaplicy-oratorium funkcjonującemu na zamku, przypuszczalnie pomieszczonemu w obrębie 'kamienicy' zamkowej. W takiej interpretacji wydarzenia roku 1375 należałoby widzieć tak: napastnicy przedostali się w obręb warowni (co wskazywałoby na niewielką trudność pokonania i słabe strzeżenie umocnień - fosy/przekopu i domniemanego tylko parkanu czy palisady) i opanowali podrzędne elementy zabudowy, nie mogąc jednak dostać się do wnętrza murowanego domu ani nie potrafiąc zmusić skupionej tam załogi i lokatorów do kapitulacji; ostatecznie zrezygnowali z 'oblężenia' i odeszli. Myślę sobie teraz jeszcze, że
campanila mogła być wręcz szkieletowej-ryglowej konstrukcji urządzeniem 'wieżopodobnym', służącym przywieszeniu dzwonów, takim, jakich wiele obserwować jeszcze możemy na wsiach przy drewnianych kościołach.
Jak wspomniałem wyżej, Janko, dla opisania małych założeń obronnych, bez wyjątku w zasadzie używał innego od powyżej rozpatrywanych określenia - mianowicie
fortalitium/fortalicium. Stosuje je w odniesieniu do - jeżeli czegoś nie przegapiłem - dziesięciu obiektów, znajdujących się w następujących miejscowościach (w porządku alfabetycznym):
1)-
Bytyń=Bythyn - koło Buku (obiekt zidentyfikowany, zachowany)
2)-
Gałowo=Gyllewo/Golowo/Galowo - tuż koło Szamotuł (obiekt zidentyfikowany, częściowo zachowany)
3)-
Koźminek=Kosminecz - koło Koźmina (obiekt chyba niezlokalizowany w terenie)
4)-
Nabyszyce=Nabiszicze - koło Odolanowa (obiekt zidentyfikowany, zachowany)
5)-
Ostroróg=Ostrorog - niedaleko Szamotuł (obiekt zidentyfikowany, zachowany) - patrz: wątek na forum
6)-
Parsko=Parsk - koło Dolska (obiekt niezlokalizowany w terenie)
7)-
Włościbórz=Loszow/Lossow - koło Sępólna Krajeńskiego (obiekt - z tego co wiem - nie zidentyfikowany)

-
Wolbórz=Woyborz (powszechnie znany 'zamek' biskupów włocławskich w ziemi sieradzkiej, znany i - powiedzmy - zidentyfikowany) - patrz: wątek na forum
9) i 10) - w "Kronice..." mowa też w jednym miejscu o niewymienionej z nazwy 'fortalicji', w której schronił się Kiejstut w czasie walk na Litwie w 1382 r., jak też o innej (także nie nazwanej) 'fortalicji', leżącej na Mazowszu lub na pograniczu Mazowsza i Rusi Białej bądź Podlasia, którą wraz z kilkoma wsiami podarował w posiadanie Witoldowi, zbiegłemu po powyżej wspomnianych wydarzeniach z Litwy, książę Janusz I mazowiecki (którego żona była siostrą Witolda).
[11) i 12)] - w dwóch jeszcze miejscach używa Janko określenia fortalitium - w liczbie mnogiej i "bezosobowo" niejako: gdy opisuje efekt kontrakcji generalnego starosty Wielkopolski - Domarata z Pierzchna herbu Grzymała - na napady rycerstwa pomorskiego na ziemię wałecką (Domarat miał spalić i spustoszyć liczne wsie i 'fortalicje'); i gdy pisze o działaniach grabieżczych i spustoszeniach w dobrach Nałęczów, jakie członkowie stronnictwa Grzymalitów, sprzyjający Domaratowi z Pierzchna, czynili ze swych
wszystkich wspomnianych wyżej zamków i 'fortalicjów' (mianowicie - prawdopodobnie - Miedzychodu, Wielenia, Międzyrzecza, Zbąszynia, Kębłowa a także Nakła[?] i Łabiszyna oraz Pakości: lista nie jest pewna, ani też pewnie pełna [w kilku wypadkach można mieć wątpliwości, czy nazwa danej miejscowości jest tylko predykatem danego rycerza {określeniem jego pochodzenia}, czy też zarówno predykatem, jak i siedzibą, z której dokonywał wypadów], bo sens tekstu jest na przestrzeni tych kilku rozdziałów w tej kwestii trochę niejasny i - mam wrażenie - niekonsekwentny).
O każdym z tych ośmiu konkretnych zabytków chciałoby się powiedzieć coś więcej, ale to może kiedy indziej.
Oprócz tego raz tylko jedyny Janko używa określenia
munitio - czyli umocnienie, warownia, fortyfikacja, a czyni to jako synonim względem
fortalitium, w odniesieniu do 'fortalicji' w Koźminku, pisząc o niej w innym niż wcześniej miejscu.
W dwóch wypadkach (w Wolborzu i w Ostrorogu) 'fortalicje' "posiadały" folwarki czy dwory, tj. mamy w opisie wyraźnie zaznaczone, że bezpośrednio przy tych obiektach warownych stały ich "osiedla" (w przypadku Wolborza jest to
curia, w przypadku Ostroroga jest to
praedium sive villa, w którym/której zresztą pochwycono znaczną część rycerstwa, które, trafiwszy tu po pewnej bitwie, nie mogąc się dostać do samej 'fortalicji', poddało się wrażym oddziałom - sama 'fortalicja', mimo ciężkiego, blisko dwudniowego oblężenia, nie została zdobyta). Jest to bardzo ciekawy przyczynek do rekonstrukcji kształtu siedzib rycerskich w średniowieczu na ziemiach polskich: znane nam powszechnie dwory na kopcu najpewniej nigdy nie stanowiły bytów odosobnionych, lecz posiadały tuż obok zaplecze gospodarcze w postaci folwarków. Wprawdzie w przypadku Ostroroga nie ma zupełnej pewności, że owo
praedium to nie osada na miejscu późniejszego miasteczka, nieco odsunięta od 'gródka'/dworu, lecz opis wypadków jak i miejscowa topografia bardziej chyba wskazuje na rodzaj "przedzamcza" 'fortalicji'. Wątpliwości tych już nie mamy w przypadku Wolborza - tu
curia leży przy 'fortalicji', a obok osobno wspomniane jest miasteczko.
Poza tymi wypadkami, wszelkie obiekty obronne w "Kronice..." Jana z Czarnkowa to 'zamki' - czyli założenia zwane
castrum (choć czasem niewiele się chyba różniące formą od przynajmniej części 'fortalicjów'), oraz - rzecz jasna - miasta, zwane, w zależności od rangi, terminami
civitas (najczęściej),
urbs (wyjątkowo),
oppidum (np. konsekwentnie Żnin, co mnie zaskoczyło, bo 'oppida' w Kronice to omal zawsze, skromne ośrodki) oraz
municipium [najczęściej są to najdrobniejsze miasteczka, np. Wałcz i Człopa, przy opisie zniszczenia Wałcza przez pożar oraz oblężenia Człopy przez księcia pomorskiego Świętobora, wspomina Janko jednak chroniące te miasta obwarowania: palisadę/ostrokół (
blancis, plancas - możliwe, że mylę tu przypadki i nie podaje formy mianownikowej) oraz fosę (
fossatum); co zabawne - nieco dalejJanko wspomina o działaniach wojennych, jakie Jan Luksemburski swego czasu prowadził przeciw Bolkowi II świdnicko-jaworskiemu z Kłodzka, pisząc o tym mieście jako o "bardzo warownym" ale 'municipium'!(
Cloczsko municipium fortissimum)].
Wreszcie jest też w "Kronice..." wymieniona grupa dworów (
curia) oraz domów (
domus): monarsze w Przedborzu (
curia), Nowym Korczynie (
curia [sic!] i Choczu (
domus) oraz (jak już wspominałem) w Zwoleniu na Górnych Węgrzech (
curia), bp włocławskiego w Subkowych i Górze pod Gdańskiem(
domos et curias), bp poznańskiego w Głównie (
domus; chodzi o dzielnicę poznania Główna) i Ciążeniu (
curia), arcybiskupa gnieźnieńskiego w Kaliszu, Gnieźnie, Krakowie, Wieluniu i Łęczycy (wszystkie:
curia) i prepozyta kolegiaty św.Floriana w Krakowie na Kleparzu (
curia). Domyślamy się też istnienia dworu arcybiskupa gnieźnieńskiego w Żninie, który - choć 'dosłownie' i wprost nie jest (bodajże) nigdzie wymieniony, lecz funkcjonować musiał, już choćby wynosząc wnioski z samej tylko "Kroniki...", bowiem abp Jarosław Skotnicki pojawia się tu tak często i tak długo przebywa (Janko zresztą rozgrywa tu gdzieś w mieście w czasie jednej ze swych wizyt partię lub partie szachów : ), że trudno dopuścić inne rozwiązanie. To samo się tyczy dworów innych dostojników kościelnych związanych z arcybiskupstwem gnieźnieńskim - ich dwory mogły istnieć w Żninie a na pewno istniały w Gnieźnie i tuż pod nim (o ich umyślnym plądrowaniu i niszczeniu w toku walk Janko pisze wyraźnie). Poza wymienionymi przypadkami nadmienić muszę, że termin
domus=dom został użyty jeszcze m. in.:
- co najmniej dwukrotnie na określenie domów w zabudowie miejskiej - w odniesieniu do domów w Żninie i w odniesieniu do domu należącego do Przedbora z Brzezia (członka rodu, który dał początek Lanckorońskim) w Krakowie, leżącego przy bramie bocheńskiej;
- w stosunku do domu znajdującego się w obrębie folwarku/majątku (
praedium) Wełna koło Ujścia, w którym to budynku został napadnięty (i się bronił! - do czasu podpalenia domu - skutecznie!) niejaki Przecław Jakuszowic z Gołuchowa. Przykład ten zresztą (wraz z kilkoma innymi wydarzeniami opisanymi i skomentowanymi w "Kronice...") doskonale pokazuje rzeczywistą skalę rycerskich ale i książęcych oddziałów powoływanych na rozmaite wypady wojskowo-łupieżcze, a także potencjalną możliwość prowadzenia obrony przed takimi - jak się okazuje - przeważnie mizernymi i niezbyt skutecznymi w działaniach oblężniczych grupami nawet w obrębie zapewne drewnianego, nieobronnego domu (przeznaczonego jednak dla rycerza, co ważne, więc przypuszczalnie "bezpiecznego" i solidnego w konstrukcji) stojącego w folwarku czy we wsi.
Wszystkie powyższe wyliczenia, rozważania i uwagi świadczą wszak - koniec końców - o dwóch nade wszystko rzeczach: wielkiej potrzebie prowadzenia wnikliwych studiów nad średniowiecznym piśmiennictwem odnoszącym się do budownictwa warownego, jak i zarazem o znacznej względności terminów, jakie przy wymienianiu czy opisie założeń obronnych stosowano. Ergo: nie ma stałego związku między formą danego obiektu a rodzajem użytego względem niego określenia.
KONIEC
{przynajmniej na pewien czas: }