Na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata został skazany właściciel pałacu i folwarku w Żarkach Średnich. To kara za niedbalstwo, którego skutkiem było uszkodzenie zabytków. Na pozór wyrok wydaje się symboliczny, nie wart wzmianki. Otóż nic bardziej mylnego…
To niemal przebudzenie wymiaru sprawiedliwości, dla którego rujnowanie zabytków przez dziesięciolecia było tożsame z brakiem znamion przestępstwa lub niską szkodliwością społeczną czynu. Sąd w Zgorzelcu zamiast wzruszyć ramionami, uznał oskarżonego winnym. Tradycyjną bezkarność nieoczekiwanie zastąpił karą. Co ważne, niezauważony przez media proces nie był rezultatem spektakularnej, oburzającej rozbiórki w Warszawie czy Łodzi, lecz 5-letnich zaniedbań, pospolitego dziadostwa na ,,końcu świata”.
Wyrok w Zgorzelcu to nie przełom, jednak krok w dobrym kierunku. Zwłaszcza na Dolnym Śląsku, gdzie bez żadnych konsekwencji unicestwiono po wojnie blisko 1000 zabytkowych rezydencji. W tym przypadku sąd jednoznacznie opowiedział się za przetrwaniem, zobowiązując oskarżonego do odgruzowania terenu, zabezpieczenia dachów przed czynnikami atmosferycznymi i budynków przed dostępem osób trzecich.


Z perspektywy Żarek Średnich komuna była lepsza niż wolna Polska, bo zespół pałacowo - folwarczny trzymał się dzielnie, dopóki istniał tam PGR. Prywatyzacja okazała się niemal plutonem egzekucyjnym, opuszczone budowle - o czym pisały lokalne media - stały się celem wandali i złodziei. Ale ten zlepek odpychających ruder na skraju wsi to wciąż cenny, historyczny majątek, 10 obiektów zabytkowych, w tym XVIII-wieczny spichlerz i niezwykły renesansowy pałac z 1640 roku…