Fragment pracy magisterskiej "Ruina jako przedmiot działań konserwatorskich" napisanej pod kierunkiem prof. Mariana Arszyńskiego na Wydziale Zabytkoznastwa i Konserwatorstwa Wydziału Sztuk Pięknych UMK i umieszczony na forum
www.historycy.org. Fragment dotyczący zamku w Trokach.
Cytuj:
W zasadzie, po I Wojnie Światowej doktrynalna polemika konserwatorska przeniosła się z łamów prasy i z książek, w teren – gdzie znalazła swą kontynuację w toku wielu podejmowanych wówczas robót. Prawie trzy dekady później, Ksawery Piwocki w swym artykule na łamach „Biuletynu Historii Sztuki i Kultury” określił lata międzywojenne jako okres rozwoju „reakcji przeciw zasadom rieglowskim”, którą można było obserwować w poczynaniach ówczesnych służb konserwatorskich. Najbardziej jaskrawe było to widoczne w przypadku ruin dwóch zamków: wileńskiego i trockiego, a także w pracach Józefa Dutkiewicza nad ratuszem zamojskim i Jana Zachwatowicza nad warszawskimi murami obronnymi. Zwłaszcza historia tego drugiego jest godna przybliżenia.
Jej najważniejszy etap rozpoczął się w styczniu 1929 roku, kiedy, wówczas zaledwie dwudziestosześcioletni, Stanisław Lorentz został konserwatorem na okręg wileński, i kierownikiem tamtejszego Oddziału Sztuki. W planie miał zabezpieczenie ruin w Trokach, Wilnie, Nowogródku, Miednikach, Krewie i Lidzie. „Zorientowałem się szybko, że (...) wokół tego celu można zjednać opinię nie tylko polską, ale i litewską, bo wszyscy mieszkańcy Wileńszczyzny na swój sposób byli patriotami tej ziemi i darzyli miłością zabytki przeszłości. Jednym z nich, najwspanialszym, najbardziej romantycznym, pobudzającym wyobraźnię wszystkich, był Zamek w Trokach.”. W maju miała miejsce pierwsza wyprawa do tego obiektu, a której uczestnikami byli, oprócz Lorentza, także Juliusz Kłos i Jan Borowski. Stwierdzono, że, o ile nie podejmie się żadnych prac konserwatorskich, to siedziba dawnych litewskich bohaterów ma przed sobą jeszcze, maksymalnie, dwadzieścia lat istnienia „...i z tych najwspanialszych ruin pozostanie tylko kupa kamieni.” W celu pozyskania funduszy Lorentz zaciągnął prywatną pożyczkę, na ogromną wówczas sumę 10 000 złotych w wileńskim Banku Gospodarstwa Krajowego. Samowolne te działania wywołały sprzeciw władz, lecz społeczeństwo Wileńszczyzny stanęło po stronie konserwatora. Z czasem przyznano mu oficjalne fundusze na prowadzenie prac, dzięki czemu odzyskał większość ze swego prywatnego wkładu.
Zanim, w lipcu 1929 roku, pod kierunkiem Jana Borowskiego, rozpoczęto prace, Lorentz sformułował, na łamach „Wiadomości Konserwatorskich”, ich program. W zamku na wyspie, najpilniejszymi potrzebami były prace zabezpieczające obiekt przed dalszym zniszczeniem oraz jego odgruzowanie. Stan zamku lądowego przedstawiał się dużo lepiej, i zdecydowano się jedynie na podstemplowanie otworów okiennych i uprzątnięcie rumowiska. W obydwu zamkach planowano tez odsłonięcie niektórych partii murów i przeprowadzenie prac archeologicznych. Głównym założeniem przedsięwzięcia było – co wielokrotnie podkreślano – wyłączne zakonserwowanie murów, i niedopuszczanie jakichkolwiek myśli o odbudowie. W drodze koniecznego wyjątku, w zamku na wyspie, zrekonstruowano odnaleziony w nasypisku wylot sklepienia bramy i wyloty otworów wejściowych w wieży zamku. Przyczyną tego był fakt, iż na nich wspierały się pozostałe ruiny wieży. W celu utrzymania w pierwotnym kształcie połączenia schodów z izbą na pierwszym piętrze, odtworzono ich wylot w nowowybudowanej skarpie zabezpieczającej.
Następcy Lorentza – Ksawery Piwocki w latach 1936, i Witold Kieszkowski w latach 1938 – 39, w odróżnieniu od niego, byli rzecznikami „reakcji antyrieglowskiej”. Drogą stopniowego rekonstruowania pomniejszych partii zamku, parli do jego pełnej odbudowy. Pierwszy z nich posunął się do wznoszenia murów na odkopanych fundamentach i projektował podwyższenie głównej wieży zamku wileńskiego o jedną lub dwie kondygnacje, zaś jego następca dokonał przesklepienia odkopanych wcześniej piwnic, a nawet sali na pierwszym piętrze, i myślał o pokryciu dachem całości. Chciał, według słów Piwockiego, zamienić ruiny w zabytek żywy. Odbudowa zamku w Trokach ostatecznie zakończyła się już po wojnie, co nie leży w temacie niniejszej pracy, zasadniczo koncentrującej się na działaniach na obszarze Polski.
Źródło i reszta:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=54413