Tytuły

ZAMKI W POLSCE

Forum miłośników zamków (zał. 2006)



Utwórz nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-07 18:48 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
malec Wrote:
Co do książki to moim zdaniem najważniejszym osiągnięciem Jóźwiaka i Trupindy (obaj panowie są historykami) jest udowodnienie braku pomieszczenia zwanego kapitularzem w zamkach konwentualnych (rzecz bezmyślnie przepisywana od czasów Steinbrechta). Takiego pomieszczenia po prostu nie było! W źródłach ani razu nie pada słowo określające kapitularz...jest za to remter (bądź spolszczony rętarz) czyli refektarz...i tam właśnie obradowała kapituła.


Co nie przeszkodziło Panu Januszowi Trupindzie być redaktorem publikacji "MALBORSKI KAPITULARZ. Dzieje-Wyposażenie-Konserwacja."
Malbork 2004. :D
Polecam bo to ciekawa publikacja.

A Steinbrecht "zaślepił się" Malborkiem i ...tak już zostało.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-07 23:41 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
Jakub Franczak Wrote:
malec Wrote:
Co do książki to moim zdaniem najważniejszym osiągnięciem Jóźwiaka i Trupindy (obaj panowie są historykami) jest udowodnienie braku pomieszczenia zwanego kapitularzem w zamkach konwentualnych (rzecz bezmyślnie przepisywana od czasów Steinbrechta). Takiego pomieszczenia po prostu nie było! W źródłach ani razu nie pada słowo określające kapitularz...jest za to remter (bądź spolszczony rętarz) czyli refektarz...i tam właśnie obradowała kapituła.


Co nie przeszkodziło Panu Januszowi Trupindzie być redaktorem publikacji "MALBORSKI KAPITULARZ. Dzieje-Wyposażenie-Konserwacja."
Malbork 2004. :D
Polecam bo to ciekawa publikacja.

A Steinbrecht "zaślepił się" Malborkiem i ...tak już zostało.


Zwróćmy uwagę na daty wydań tych publikacji. Ta jest z 2004 r. a o życiu na zamku malborskim z 2007 r. 3 lata różnicy. Przykładowo w Grudziądzu w l. 2006-2009, też 3 przez lata dokonała się rewolucja w poglądach odnośnie zamku grudziądzkiego.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 00:48 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Przez długi czas powstrzymywałem się od zabierania głosu w tej dyskusji, po części dlatego, że brak mi było na to czasu i mobilizacji, po części dlatego, że spór tu się toczący jest sporem o niezwykle wielu aspektach i płaszczyznach i trudno tematykę tu poruszaną wyczerpać jak też dojść do jakiegoś konsensusu godzącego wszystkich. Niemniej uznałem za wskazane zająć stanowisko: jest ono zdecydowanie bliższe temu, co głosi Hubert niż Malec, co nie powoduje, że jestem ślepy na całkiem nieraz słuszną i trafną krytykę pewnych środowisk czy sposobów zachowania, przedstawioną przez Malca.
Dyskusja zaczęła się od książki Panów Sławomira Jóźwiaka, Janusza Trupindy. Należy tu jednak sprostować to co pisze Malec: Steinbrecht nie był historykiem sztuki lecz architektem i jako taki, względnie jako historyk architektury de facto nazywany być może, no chyba, że potraktujemy środowisko badaczy architektury jako przynależne do historyków sztuki, czego nie uważam za do końca właściwe ( ale o tym może kiedyś sobie pogadamy, skupmy się jednak na meritum ); poza tym określenie „kapitularz” zostało przyjęte i „bezmyślnie” było przepisywane nie wyłącznie przez historyków sztuki czy architektury ale przez samych historyków także. Cała niemiecka a potem nasza historiografia do ostatnich czasów uznawała to pojęcie za właściwe i oczywiste. Przyjęcie tego określenia miało swe źródła zarówno w skojarzeniach architektoniczno-artystycznych jak i czysto historycznych: ludziom zajmującym się sztuką i architekturą pod koniec XIX wieku najłatwiej było mniej lub bardziej umownie nazwać sąsiadujące z kaplicami wnętrza ( podłużne przeważnie ale z tendencjami do centralizacji w sferze sklepień, wspartych niejednokrotnie na filarach i posiadających bardzo nowoczesną jak na tamte czasy formę ) właśnie mianem kapitularzy, co wydawało się bliskie ich faktycznej funkcji, ze względu na położenie w zespole zamkowym i dyspozycję przestrzenną bliską kapitularzom klasztornym. Historycy myśleli podobnie, bo przecież Krzyżaków traktowano jako zakon czerpiący swe wzorce organizacyjne i artystyczno-architektoniczne z budownictwa tradycyjnych, nie-rycerskich zgromadzeń zakonnych, zatem skoro była kaplica – kościół zakonny, skoro był dom konwentu o czworobocznej strukturze, skoro był refektarz i inne znane z typowych założeń klasztornych pomieszczenia, to pewnie winien być i kapitularz. Dopiero ostatnie badania ( zwłaszcza historyków sztuki – przedstawione w znakomitych artykułach Pospiesznego i Jarosława Jarzewicza z UAM ) zmieniają czy raczej wzbogacają ten obraz, wskazując, że architektura zakonna była wcale nie najważniejszym źródłem inspiracji dla budownictwa powstającego na użytek Krzyżaków, zarówno jeśli chodzi o formę jak i o funkcję. Tak więc pretensje należy tu kierować do całego szeroko pojętego środowiska historyków, w nie mniejszym stopniu pod adresem historyków w wąskim rozumieniu. Dowodzi tego zresztą przykład przywołany przez Pana Jakuba Franczaka: odkrycia czy ustalenia Jóźwiaka i Trupindy są najnowszą zdobyczą nauki, i oni sami do niedawna posługiwali się powszechnie przyjętymi nazwami.
Kolejna sprawa to kwestia samej fachowości Pana Pospiesznego. Chciałbym się dowiedzieć więcej – jeśli mogę Cię o to poprosić Malec – o szczegółach krytyki toruńskich historyków wobec tez Pospiesznego. Bo mnie te drugie wydają się być całkiem przekonywujące ( choć oczywiście nie znam ich wszystkich – nie miałem przyjemności czytać dwóch jego ważnych tekstów ) i wcale nie odnoszę wrażenia by dochodziło tam do jakiejś nadinterpretacji danych pozyskanych na podstawie analizy czy badań architektoniczno-archeologicznych. W poznanych przeze mnie artykułach Pospieszny w ogóle nie odnosi się do kwestii chronologii, przemian i funkcji pomieszczenia zwanego Kapitularzem na Zamku Górnym w Malborku ( bo w zasadzie tylko tą warownią krzyżacką zajmował się ten badacz ). Przedmiotem jego zainteresowań badawczych jest już od lat kompleks pałacu Wielkich Mistrzów na Zamku Średnim, gdzie problem ‘kapitularzy krzyżackich’ wcale się nie pojawia. Stąd też jestem ciekaw dokładnych zarzutów wobec Pospiesznego ze strony Jóźwiaka i Turpindy oraz innych, a że do książki, o której teoretycznie rzecz biorąc jest ten wątek, prędko nie sięgnę ( gdyż moja lista pilnych lektur jest już przepełniona ), dlatego proszę Cię o relację i streszczenie tych konkretnych punktów. Warto tu wspomnieć o innym jeszcze możliwym źródle konfliktu: być może chodzi o tzw. różnice charakteru i nieumiejętność dogadywania się stron a nie o meritum. Niejednokrotnie bywa przecież tak, że największą przeszkodą w porozumieniu są nie odmienne koncepcje naukowe ale odmienne typy osobowości, temperamentu i formy wyrażania swych poglądów. Z relacji wiem, że twórczość naukowa Pana Pospiesznego nie jest pozbawiona przesady ( chodzi tu o doszukiwanie się przez niego w budownictwie zamkowym Zakonu donżonów ). Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, że facet ten robi świetną robotę i być może nie jest dostatecznie doceniany, przynajmniej w Polsce ( jego zagraniczne publikacje spotykają się chyba z bardzo dobrym przyjęciem i ukazują się w prestiżowych zbiorach ).
Wrote:
(…)Jednak Panowie Jóźwiak i Trupinda mają trochę racji...najlepszym dowodem na to jest własnie kwestia owego kapitularza...który został "stworzony" i niejako lansowany własnie przez historyków sztuki...(…)

No właśnie, jak się okazuje termin ten w odniesieniu do zamków krzyżackich najpewniej ani nie został stworzony przez historyków sztuki ani nie został przez nich w jakiś szczególnie wybitny sposób wylansowany. Historycy podeszli do niego równie bezkrytycznie i „bezmyślnie” co inni naukowcy. Chwała, że z tego właśnie środowiska wywodzą się badacze, którzy przybliżyli nas do prawdy, nie jest to jednak żaden argument na rzecz wyższości tej czy innej dziedziny nauki.
[quote](…)jeśli chodzi o wykorzystywanie przez nich źródeł pisanych hmm domeną historyka sztuki są badania architektoniczne (odnosząc sie teraz do budownictwa zamkowego) i one stanowią podstawę dowodzenia w przypadku tej nauki.(…)

Odnoszę wrażenie, że nie do końca wiesz co to znaczy ‘badania architektoniczne’. Ani historyk sztuki ani archeolog czy tym bardziej historyk nie są osobami kompetentnymi ( biorąc pod uwagę program studiów ) do prowadzenia właściwie badań architektonicznych. Badania takie to domena historyków architektury – czyli w zdecydowanej większości absolwentów wydziałów architektury polskich politechnik - lub/i absolwentów odrębnych studiów/szkoleń, przeważnie podyplomowych, poświęconych nauczaniu tego rodzaju działań ( Kraków, Toruń, Warszawa ). Oczywiście każdy, czy to historyk, czy historyk sztuki, czy architekt mogą ( po odpowiednim przygotowaniu rzecz jasna ) takiego rodzaju badania prowadzić. Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, ze predestynowany do tego jest architekt, jemu najłatwiej jest podjąć się takiego zadania, ze względu na program i naturę jego studiów. Natomiast tym, co wydaje i wydawało mi się immanentne historykowi sztuki jako badaczowi dzieła architektury jest analiza formy, języka jak i układu funkcjonalnego ( choć to ostatnie, przynajmniej w odniesieniu do obiektów architektury obronno-rezydencjonalnej, w mym przekonaniu zdecydowanie bardziej przynależy do historii architektury i przez historyków architektury jest lepiej, właściwiej wykonywane, a to z powodu lepszych ku temu narzędzi i postawie otrzymywanych na studiach ). Zaznaczam tu, że wypowiadam się przede wszystkim na podstawie doświadczenia zdobytego i opierającego się na stosunkach wrocławskich, gdzie prace historyków sztuki poświęcone architekturze zamkowej, mieszczańskiej i dworskiej ( szczególnie Panów Krzysztofa i Rafała Eysymontów, oraz Pana B. Czechowicza, skądinąd niedocenionego i zasłużonego na innych polach ) są daleko gorsze niż publikacje tak wytrawnych naukowców jak archeolodzy – J. Piekalski, A. Boguszewicz, C. Buśko, Czesław Lasota i R. Mruczek – czy architekci – M. Chorowska i A. Kwaśniewski, by nie wspominać ich nauczycieli i mentorów, takich jak Jerzy Rozpędowski, Ewa Różycka, Tadeusz Kozaczewski i Olgierd Czerner. Zaznaczam jednak, że różnica polega na złym programie studiów, na pewnej separacji, wrogości i braku zaufania badaczy z poszczególnych środowisk względem siebie. Trudno jest mi się też oprzeć wrażeniu, że wymienione kierunki przyciągają osoby o różnych typach osobowości i różnych wyobrażeniach na uprawianie nauki oraz na rozwiązywanie jej zagadek, co chyba tym bardziej utrudnia porozumienie. Fakt, że architekci są lekceważeni i nieczytani przez historyków sztuki i vice versa powoduje stopniową ‘hermetyzację’ środowisk i ciągłe mieszanie się we własnym sosie, a to powoduje ograniczanie punktów widzenia, z których patrzy się na dane zjawisko czy obiekt, zamykanie się na krytykę i wątpliwości oraz dodatkowe źródła wiedzy. Bardzo sobie cenię znajomość z Pawłem Rajskim, obecnym na tym forum jako Raju, studiującym jednocześnie archeologię i architekturę, który wprowadził do mego myślenia o zabytkach i architekturze w wielu wypadkach perspektywy związane z archeologią, kładące nacisk na kulturę materialną, na kontekst znalezisk, na tło osadnicze zamków czy dworów itd. Podobną wartość ma dla mnie kontakt z Hubertem, jako reprezentantem 'ciemnej strony mocy' ( :] ).
Najniżej – przyznać się muszę – w tym swoistym rankingu dyscyplin akademickich, zajmujących się średniowieczną kulturą materialną, oceniam historię. Znam parę osób z tego kierunku na Uniwersytecie Wrocławskim i poza paroma chlubnymi wyjątkami są to osoby kompletnie nieprzygotowane nie tylko do badania lub tylko opisywania dawnych dzieł sztuki i architektury ale nawet do ich odbioru. Miałem kiedyś świetnego znajomego studiującego na historii, który bagatelizował znaczenie architektury i sztuki jako nośnika idei, treści symbolicznych i doczesnych. Trudno mu było, po przejściu przez magiel edukacji na swym kierunku, zaakceptować fakt, że średniowieczny kościół, zamek czy rzeźba też mogą „mówić”, podobnie jak dokument pisany czy wzmianka źródłowa. I jedno i drugie to źródła historyczne, i jedno i drugie wymaga odpowiedniego warsztatu do przebadania i wyciśnięcia maksimum wiadomości, i jedno i drugie poddać trzeba krytyce.
Wspomniałem o chlubnych wyjątkach wśród historyków wrocławskich. Przewodzi im fantastyczny badacz – Pan Mateusz Goliński, którego wieloletnie prace zapoczątkowane zostały zleceniami, jakie otrzymał pracując w ramach interdyscyplinarnego zespołu badaczy w Instytucie Historii Architektury, Sztuki i Techniki przy Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej ( Boże, gdzież te wspaniałe czasy gdy wybitni, rasowi historycy pracowali na Wydziałach Architektury!? ). Proszę sobie wyobrazić, że całe przedsięwzięcia badawcze dotyczące tzw. socjotopografii średniowiecznego Wrocławia i Świdnicy zostały przez niego podjęte właśnie na potrzeby interdyscyplinarnych badań architektoniczno-archeologiczno-historycznych nad kwartałami przyrynkowymi we Wrocławiu i w Świdnicy, które to badania zostały powierzone w początku lat 80-tych XX w. IHASiT-owi. Od strony archeologicznej były one koordynowane przez Czesława Lasotę - kolejną sławę wrocławskiej nauki. Prace te miały zresztą znaleźć finał w postaci kompleksowej rewaloryzacji zabudowy przebadanych kwartałów. To co dziś wydaje się być ciągle nowością czy czymś świeżym już dawno było podejmowane przez nasze polskie uczelnie w latach 60-tych, 70-tych i 80-tych, tyle tylko, że potem, w wyniku zapaści około 1990 r. zostało zarzucone i zapomniane. Np. badanie murów za pomocą zdjęć rentgenowskich jeszcze dziś jest rzadkością i pewnym novum, a przecież próbowano tego w Polsce już w latach 60-tych.
[quote]Choć współcześnie odchodzi się od podejścia do zamków z tej jednej historycznej, historyczno-sztucznej czy archeologicznej strony na rzecz interdyscyplinarności. (przykładem tego publikacja badań skrzydła półncnego zamku malborskiego bodaj pod redakcją prof. Poksińskiej). Uważam że to dobra droga.
To chyba jedyna właściwa dziś droga, choć bardzo długotrwała, pracochłonna i kosztowna. Znacznie łatwiej napisać monografię jakiegoś obiektu w pojedynkę, choć daleko niedoskonale i niewyczerpująco, niż kompletować zespół, uzgadniać warunki i zasady współpracy, zdobywać pieniądze na różnorodne badania i analizy. Jednak sądzę, że czas wielkich samodzielnych sław badawczych odchodzi w niepamięć, na rzecz zespołów naukowych podobnych kształtem ekipom, jakie znamy z przedsięwzięć w dziedzinie fizyki, chemii czy technologii. Suma naszej wiedzy już dawno stała się zbyt wielka by jedna osoba mogła ją opanować, przetworzyć i poddać analizie w trakcie trwania jednego żywota ludzkiego.
[quote](…)każdy powinien robić to co umie najlepiej, dokładać kolejny fragment do tego kamienno-ceglanego tematu(…)
I o to właśnie chodzi!
[quote]Poszerzać wiedzę o zamkach może zarówno archeolog, historyk sztuki jak i historyk.
Proszę nie zapominać o architektach!
[quote](...) Choć dobry kastelolog musi być tak naprawdę po trochu każdym z nich.
Bardzo prawdziwe, bardzo potrzebne i bardzo wymagające.
[quote]Cytat z Huberta:
Osobiście znacznie częściej spotykam prace historyków ograniczone do badania źródeł pisanych, niż prace historyków sztuki bez wykorzystania źródeł pisanych. Koniec cytatu
Przykład?
Zgadzam się w zupełności z Hubertem. Czy może inaczej: mam bardzo podobne doświadczenia. Znam masę prac historyków sztuki a sporadycznie i architektów, przede wszystkim napotkanych w Biuletynie Historii Sztuki i innych periodykach historyczno-sztucznych, które za fundament obierają sobie przebadanie pewnych zasobów dokumentów pisanych i ich konfrontację z dotychczasowymi poglądami na historię budowy danej budowli. Weź sobie dowolny rocznik BHSu z lat 50-tych czy 60-tych a znajdziesz przynajmniej kilka takich artykułów. Np. tekst doskonałego i zasłużonego Mieczysława Gębarowicza „Artyści – przedsiębiorcy epoki renesansu”, Janusza M. Michałowskiego „Artyści Stanisławowscy w „Zbiorze i wyszczególnieniu darów Jego Królewskiej Mości…” za lata 1763-1796”, oba w numerze 3 na rok 1969. Powyższe przykłady nie są odosobnione. Jest oczywiście dla nas jasnym, że stworzenie takiego opracowania jest możliwe i wskazane wtedy, gdy mamy do czynienia z jakimikolwiek archiwaliami ( co nie zawsze się zdarza ): w przypadku Gębarowicza chodziło o akta miejskie Lwowa, w przypadku Michałowskiego zaś mamy do czynienia z rejestrami wydatków i księgami rachunkowymi przedstawicieli jednego z najważniejszych rodów magnackich doby Oświecenia w Rzeczypospolitej. Gdy takiego rodzaju archiwalia są niedostępne, nieodnalezione lub niezachowane, wówczas akcent prac podejmowanych przez historyka sztuki przerzucony zostaje siłą rzeczy na zgłębianie treści zawartych w samym dziele sztuki.

By pokazać typowe podejście większości historyków do sztuki i jej dziejów przywołam tutaj obszerne fragmenty pewnej recenzji sprzed blisko 20 lat, napisanej przez świetnego wrocławskiego historyka sztuki ( zajmującego się głównie ‘sztuką Reformacji’ ) – Jana Harasimowicza, która to recenzja w swym duchu pozostaje w zasadzie aktualna do dzisiaj. Harasimowicz komentuje pracę „Jelenia Góra. Zarys rozwoju miasta” ( pod red. Z. Kwaśnego, Ossolineum 1989 ) w następujący sposób: „(…) Rozrzucone po różnych rozdziałach książki, nader skąpe wzmianki o powstawaniu nowych dzieł architektury, rzeźby i malarstwa, nawet tych najwybitniejszych, stanowią zazwyczaj splot ogólników i banałów – np. na str. 82 czytamy: „Na wyposażenie wnętrz kościoła [ Łaski ] oraz organy łożyło wielkie sumy najbogatsze kupiectwo miasta. Same organy, należące do najwspanialszych na Śląsku, kosztowały ponad 30 tys. talarów”, na stronie 130 natomiast dowiadujemy się, że w XIX wieku „przybyły też miastu liczne zabytki. Na cmentarzu przy kościele Łaski wyróżniał się nagrobek kupca Franza wykonany w marmurze kararyjskim przez Pettricha z Drezna. Nagrobek kosztował aż 12 tys. talarów. Zwracał też uwagę nagrobek Landolta, wykonany przez Kissa”. Gdy do tego na str. 95 (…) znajdzie czytelnik wzmiankę, że na wzgórzu zwanym Helikon „wybudowano świątynię, ustawiono różne muzy i umieszczono różne napisy”, stracić może doprawdy poczucie obcowania z naukową syntezą historyczną, wydaną u schyłku XX wieku, gdyż sposób traktowania dzieł sztuki, widoczny we wszystkich cytowanych fragmentach, przypomina raczej szesnasto- i siedemnasto- wieczne relacje ze szlacheckich „peregrynacji” do Włoch, Francji i Niemiec, choćby słynny opis Piety Michała Anioła w kościele św. Piotra w Rzymie, pióra Macieja Rywockiego: „W ty kaplicy jest ołtarz z misternego kamienia: Panna Maryja Pana Krystusa trzyma. Powiedają, że ten obraz kosztuje ośmdziesiąt tysięcy korun”.” [ pisownia oryginalna ]
I wreszcie – najbardziej chyba wymowny – finał tej recenzji: „Nie ma lepszego sposobu na owo ‘zakorzenienie’ [ ludności napływowej na Ziemiach Zachodnich ] niż stałe podsuwanie najbardziej przekonywającej, bo wszystkim i zawsze dostępnej lekcji historii, jaką stanowią zmaterializowane w dziełach architektury i sztuki poglądy, systemy wartości, wizje świata i uczucia dawnych mieszkańców śląskich, pomorskich czy pruskich miast i osad. Kto tą lekcją nie chce się posłużyć, co więcej – odmawia dziełom sztuki statusu źródła historycznego bądź nie jest tego statusu świadomy, skazuje efekt swego naukowego wysiłku na znikomy rezonans wśród podstawowej grupy potencjalnych czytelników – mieszkańców omawianego miasta, naraża się ponadto na surową krytykę środowiska szeroko rozumianych nauk historycznych, dobrze już wiedzącego – czego dowodem może być choćby wydana niedawno znakomita monografia miasta Poznania [ t. 1 – 1988 r. potwierdzam, świetna rzecz ] – że historia jest tylko „jedna”.”
Znam osobiście ową monografię Jeleniej Góry, znam i najnowsze monografie kościołów, miast i instytucji, wydawane we Wrocławiu. I wierzcie mi: zdecydowana większość jest obarczona tymi samymi błędami i płytkim podejściem jakie Harasimowicz piętnował w 1990 r. Swego czasu poświęciłem wiele pracy by zapoznać się z niemieckimi monografiami miast Dolnego Śląska. Doskonale pamiętam sposób opisywania historii w nich stosowany, polegający na przytaczaniu dat, sum i nazwisk. Styl i język uprawiania wąsko pojętej historii w niemieckich pracach z roku 1863, 1891 czy 1913 znajdował i znajduje bardzo bliskie odbicie w polskich opracowaniach z lat 80-tych, 90-tych czy z ostatniej dekady, pełnych powierzchowności.
[quote]W kwestii badań architektonicznych również sie nie zgodzę. Są ona podstawowym narzędziem historyka sztuki jeśli chodzi o analizę i interpretację architekrury. W jaki inny sposób miałby on ją badać?
Mylisz się Malcu, na co zwróciłem uwagę już wcześniej. Podstawową drogą badania zabytków architektury przez historyka sztuki nie są bynajmniej badania architektoniczne ale analiza form architektury i układu przestrzennego. Historycy sztuki samodzielnie w zasadzie nie prowadzą ( bo nie mają uprawnień i/lub umiejętności a także częstokroć możliwości ) badań architektonicznych, są one natomiast tradycyjnie stosowane przez historyków architektury. Czasem podejmują się ich zespoły archeologów, rzadziej chyba historyków sztuki, posiadające przygotowanie architektoniczne ( Wrocław, Łódź, Kraków ), ale i w takich wypadkach najczęściej przedstawiciele tych dziedzin wolą zaprosić do współpracy jakiegoś architekta, który koryguje i uzupełnia ich perspektywę badawczą.

[quote]Cytat z Huberta:
co więcej, nie otrzymują zbytniej wiedzy na studiach dotyczącej form artystycznych - i potem można przeczytać, jak taki pan sobie pisze sobie o parafii w pewnym mieście i nazywa barokowy kościół gotyckim...
Koniec cytatu
To wydaje się przypadkiem ekstremalnym. Ktoś taki nie powinien niczego wydawać.
Poczytaj sobie wypowiedzi Pana Marka Szajerki na tym forum, w których dokonuje on analiz i ocen dzieł architektury ( we wszystkich w zasadzie wątkach o Grudziądzu, najbardziej jest to chyba widoczne w temacie o kościele farnym św. Mikołaja ). To przykład krańcowej ignorancji w tej dziedzinie w wykonaniu reprezentanta akademickiej historii. Ignorancji wielostronnej i jak najbardziej szkodliwej: lekceważącej krytykę, charakteryzującej się nieznajomością i bagatelizowaniem podstawowych prac z danego obszaru nauki. Zdaję sobie sprawę, że to bardziej kwestia pewnych cech samego Pana Marka niż historii jako przedmiotu studiów uniwersyteckich, nie zmienia to jednak faktu, że historykom takie pomyłki zdarzają się bardzo często i nie są oni przygotowywani do zajmowania się a nieraz i nawet samego opisywania dzieł sztuki i architektury, nie mówiąc już o wyciąganiu na tym polu jakichś daleko idących wniosków.
[quote]Używanie innych narzędzi prowadzi do uzyskiwania innych wniosków. Jednym i drugim zdarzają sie błędy. Komu częściej, trudno rozstrzygnąć.
To nie tyle narzędzia są inne co „artefakty”, „media” za pomocą których poznajemy rzeczywistość danego okresu. A metoda czy sposób badania przecież jest zbliżony. Jeżeli chodzi o badanie sztuki i architektury ja nie mam wątpliwości, że błędy znacznie częściej zdarzają się historykom, niż archeologom, architektom czy historykom sztuki, a i w tym drugim gronie dokonał bym także pewnej hierarchizacji.
Hubert rzekł:
[quote]Absurd polega na niezrozumieniu, że te wszystkie nauki, o których mówimy są po prostu dyscyplinami historii. Uczenie historii pojmowanej tradycyjnie jest pewnym nieporozumieniem.
Brawo! Święta prawda Hubercie!
Malec napisał:
[quote]No chyba jednak nie codziennością [ jest korzystanie przez historyków sztuki ze źródeł pisanych ] jeśli przez bez mała 100 lat mamy do czynienia własnie z takim "kwiatkiem" jak przywołany przeze mnie kapitularz.
Jeśli tak uważasz to po prostu nie znasz wielu prac historyków sztuki – tak sądzę. Równie dobrze można by rzec, że winnymi tej pomyłki są w równym stopniu historycy, skoro przez ponad 100 lat żadnemu nie chciało się problemu zgłębić. I tak możemy sobie piłeczkę odbijać.
[quote]Załóżmy jednak, że przyjmę tę "normę i codzienność" (choć sam mam inne doświadczenia). Pozostaje pytanie czy h. sztuki jest przygotowany do krytyki źródeł pisanych?
(…)
Na tej podstawie mogę stwierdzić, że historyk sztuki, który opuszcza uczelnie nie jest przygotowany do analizy i interpretacji źródeł pisanych. Znajdź mi zatem historyka sztuki, który siądzie nad średniowiecznym rekopisem, najpierw stwierdzi jego autentyczność, potem go zanalizuje i wyciągnie potrzebne dla siebie informacje następnie je interpretując. Ze świecą szukać. Wykorzystywać źródła można owszem...pytanie czy ma się umiejętności i doświadczenie by robić to dobrze.
Po pierwsze – zgadzam się, choć z pewnymi zastrzeżeniami. I historyk sztuki, i tym bardziej architekt a nawet najlepiej chyba przygotowany pod względem historii ‘w ogóle’ archeolog nie są przygotowani do analizy i interpretacji źródeł pisanych. Ale tylko niektórych. Pewne z nich reprezentanci tych dyscyplin są jest w stanie, czasem po samodzielnym dokształceniu, przebadać, opracować i ‘wyedytować’, czego najlepszym przykładem może być właśnie Gębarowicz. Sprawa autentyczności dokumentów, którą m.in. podnosisz, jest przeważnie iluzoryczna. Bo o ile kwestia taka może występować w przypadku dokumentu przyznającego jakieś nadania dla pewnego klasztoru, to trudno się spotkać z podobnym problemem w wypadku akt miejskich, dworskich czy lustracji, a z tymi najczęściej badacze architektury i sztuki mają do czynienia. No bo co? Biskup sufragan sfałszuje notatkę i napisze fikcyjną relację z wizytacji w której nazmyśla? Pisarz miejski zamieści w księgach rachunkowych jakieś akty sprzedaży posiadłości, których nie było? To czysto teoretyczne i mało prawdopodobne przypadki, ale nawet gdyby je dopuścić to nie ma znaczenia, czy osoba poddająca analizie i krytyce takie źródło jest historykiem-archiwistą czy historykiem sztuki. Dla mnie podstawowymi trudnościami w odczytywaniu źródeł pisanych jest znajomość języka i pojęć ( dawna polszczyzna, łacina, zwłaszcza średniowieczna, staro-dolno-niemiecki, dawne jednostki powierzchni i miary itd. ) oraz sama umiejętność odczytywania nieraz niezwykle specyficznego pisma. Rozmawiałem niegdyś ( 6 lat temu ) z pewną młodą historyczką z Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy, uczennicą Golińskiego, posiadającą specjalizację z archiwistyki, która całe 2 lata poświęciła na rozszyfrowywanie ręcznego pisma, którym zapisane były XV-to i XVI-to wieczne księgi miejskie. Przez ten czas nauczyła się rozpoznawać który znak oznacza ‘s’, który ‘b’, i tak przerobiła cały alfabet. Wreszcie zaczęła w miarę swobodnie czytać i odczytywać zawartą w tym zbiorze treść. Jest chyba zrozumiałe, że nie można oczekiwać od historyka sztuki, archeologa czy architekta tego rodzaju pracy, nie tylko dlatego, że nie ma on do niej przygotowania ( pewnie by sobie poradził, po prostu zajęło by mu to więcej czasu, może wielokrotnie więcej ), lecz przede wszystkim dlatego, że nie do końca to jest przedmiotem jego zainteresowań. Gdyby przedstawiciele wymienionych dyscyplin mieli poświęcać tyle czasu na samą ‘walkę’ z tekstem źródłowym, to życia i siły oraz zapału by im nie starczyło na zasadnicze swe zadanie. Byłoby to zatrzymanie się, ugrzęźnięcie i skupienie na środku do celu a nie celu samym. Choć znane są oczywiście wypadki, gdy historycy sztuki ( albo archeolodzy czy architekci ) podejmują taką – dość morderczą mym zdaniem – pracę, jak np. właśnie Gębarowicz, wspaniały i nieodżałowany Andrzej Fischinger ( historyk sztuki a przecież zrobił prawie dokładnie to samo dla Wawelu co Jóźwiak i Trupinda dla Malborka! ) , Leszek Kajzer - archeolog, który przebadał lustracje dóbr w ziemi łęczyckiej i sieradzkiej, czy Ryszard Len ( ten ostatni podjął się opracowania i odczytania spuścizny pisarskiej i rysunkowej po Fryderyku Bernhardzie Wernerze ). Czasem też historycy sztuki podejmują współpracę z archiwistami, będąc świadomi tego, jak ważne informacje zawarte są w aktach. Przykładem takiego zachowania jest Marian Kutzner - poznański historyk sztuki, który zwrócił się z prośbą do kilku poznańskich archiwistów by dokonali kwerendy w średniowiecznych i wczesnonowożytnych, głównie sądowych, archiwaliach kościelnych i świeckich dla Wielkopolski, by zdobyć jak najwięcej wiadomości o realiach budowy kościołów w XV i XVI w. w diecezji poznańskiej i archidiecezji gnieźnieńskiej. Efekty tej fantastycznej pracy, niestety nigdy w pełni nie opublikowane, dowodzą jak doskonałych efektów badań może się spodziewać rzetelny historyk sztuki, jeśli uda mu się znaleźć pomoc w osobach archiwistów.
Nade wszystko jednak zauważyć należy, że historyk sztuki, architekt czy archeolog w wielu sytuacjach nie muszą dziś przecież chodzić do archiwum i korzystać z oryginałów, wydawane są przecież za sprawą naszych „braci” historyków ( :] ) edycje oraz opracowania odpowiednich źródeł ( np. właśnie prace Golińskiego, znakomita seria „Landbuch Księstwa Świdnickiego i Jaworskiego…” będąca dziełem bardzo dobrego badacza poznańskiego - Tomasza Jurka, nie wspominam tu o starych ale niezastąpionych wydawnictwach niemieckich, takich jak seria Codex Diplomaticus Silesiae, czy polskie powojenne ‘Regesty Śląskie’ [ analogiczne cykle ukazywały się dla Wielkopolski i bodajże Małopolski ]). Sądzę, że sięgnięcie do tych, często już wysłużonych pozycji, powinno na początek wystarczyć a na pewno winno stać się dobrym nawykiem czy zwyczajem wśród początkujących badaczy zajmujących się zabytkami dawnej architektury czy sztuki. Sięganie dalej może być pożyteczne, ale mało efektywne: rozmawiałem ostatnio z Golińskim na temat pewnego dość tajemniczego zamku na Przedgórzu Sudeckim, o którym w znanych publikacjach źródeł nie ma żadnej wzmianki. Spytałem, czy jest sens, bym samodzielnie zajął się grzebaniem w państwowych archiwach dolnośląskich – powiedział mi, że nie. O ile poszukiwania archiwalne w odniesieniu do zabytków architektury XX, XIX czy nawet XVIII w. ( przynajmniej w odniesieniu do Śląska ) są stosunkowo łatwe ( robiłem to jeszcze w liceum w odniesieniu do XIX-to wiecznych synagog dolnośląskich ), to dokonanie jakichś nowych odkryć not archiwalnych związanych z obiektami architektury średniowiecznej jest w wykonaniu kogoś nie będącego nawet nie absolwentem historii ale doświadczonym historykiem-archiwistą specjalizującym się w okresie średniowiecza po prostu mało realne. Wielka liczba źródeł potrzebnych do badania architektury średniowiecznej na Śląsku jest już wydana i dostępna w formie drukowanej. Co do reszty to wiem gdzie jej szukać, jeśli zaistniała by potrzeba, lub wiem, że jest poza mym zasięgiem, przynajmniej na razie.
[quote]Nie wmówi mi się ze student, który skończy h. sz. potrafi analizowac i interpretowac źródła [ pisane ].
Ależ drogi Malcu, nikt Ci nie musi tego wmawiać na siłę, wystarczy, że zaglądniesz do licznych publikacji historyczno-sztucznych, jakie dziś są dostępne na rynku, a zauważysz, że historycy sztuki jednak potrafią się posługiwać źródłami pisanymi, i wierz mi: przeważnie wychodzi im to daleko lepiej niż Panu Markowi, Twemu koledze po fachu.

Z pozdrowieniami dla uczestników dyskusji z Leszna - Jerzy

PS> W wordzie powyższa wypowiedź zajmuje 7 stron, przy czcionce o parametrach: 12; Arial Narrow. Ciekaw jestem jak wielu będzie się chciało przez ten tekst przedzierać.

Ostatnio edytowano 2010-04-08 12:49 przez jesziwaboy, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 08:20 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2007-04-09 18:33
Posty: 873
Lokalizacja: Sochaczew
Wrote:
PS> W wordzie powyższa wypowiedź zajmuje 7 stron, przy czcionce o parametrach: 12; Arial Narrow. Ciekaw jestem jak wielu będzie się chciało przez ten tekst przedzierać.


Mi się udało :D Zaś w ramach dodania czegoś od siebie do całego wątku przyznać muszę, że prezentuję praktycznie identyczne stanowisko do Twojego Jerzy w tej kwestii...jako historyk nota bene :D


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 08:51 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-02-04 18:14
Posty: 1538
Lokalizacja: Lublin
Ja przeczytałem w całości dziś rano ok. 6tej. Czy dostanę jakąś nagrodę? :D

A tak poważnie - temat, Jurku, ujęty w zasadzie wyczerpująco. Miałem dodać kilka przykładów, tak przez kolegę Malca pożądanych, jak książka Agnieszki Januszek, Rezydencja królewska w Niepołomicach w czasach panowania Zygmunta Augusta 1548-1572, Lublin 2008 (gdzie autorka na podstawie źródeł pisanych przypisuje ewidentnie gucciowski portal bramy komu innemu, nie zastanawiając się w ogóle nad tym, że forma portalu jasno wskazuje na pochodzenie z innej fazy budowy niż przytaczane przez nią źródła dotyczące budowy budynku bramnego - co innego budowa bramy, jako części zamku, co innego wykonanie portalu do tej bramy), ale chyba już nie ma sensu tego przedłużać. Moim zdaniem konkluzja powinna być prosta:

Tylko badania interdyscyplinarne i świadomość potrzeby korzystania ze wszystkich możliwych i dostępnych rodzajów źródeł mogą prowadzić do wyciągania w pełni użytecznych naukowo wniosków. Opracowania oparte tylko na pewnym rodzaju źródeł - bez konfrontacji z innymi - będą zawsze cząstkowe.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 10:25 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
jesziwaboy Wrote:

Poczytaj sobie wypowiedzi Pana Marka Szajerki na tym forum, w których dokonuje on analiz i ocen dzieł architektury ( we wszystkich w zasadzie wątkach o Grudziądzu, najbardziej jest to chyba widoczne w temacie o kościele farnym św. Mikołaja ). To przykład krańcowej ignorancji w tej dziedzinie w wykonaniu reprezentanta akademickiej historii. Ignorancji wielostronnej i jak najbardziej szkodliwej: lekceważącej krytykę, charakteryzującej się nieznajomością i bagatelizowaniem podstawowych prac z danego obszaru nauki. Zdaję sobie sprawę, że to bardziej kwestia pewnych cech samego Pana Marka niż historii jako przedmiotu studiów uniwersyteckich, nie zmienia to jednak faktu, że historykom takie pomyłki zdarzają się bardzo często i nie są oni przygotowywani do zajmowania się a nieraz i nawet samego opisywania dzieł sztuki i architektury, nie mówiąc już o wyciąganiu na tym polu jakichś daleko idących wniosków.


Post p. Jerzego jest przykładem ignorancji pisanych źródeł historycznych. Nie są znane żadne pisane źródła ze średniowiecza, mówiące wprost o kościele farnym św. Mikołaja. Takie źródła są dopiero od 1524 r. W źródłach średniowiecznych przewijają się tylko kościoły Św. Ducha i św. Jerzego. To, że stoi średniowieczny kościół przy obecnym rynku, jako placu powstałym po wyburzeniach w 1900 r. nie znaczy, że to był kościół parafialny w średniowieczu. Kościół ten posiadał również, jeszcze w XVII w. prepozyturę na przedzamczu, sąsiadującym z zamkiem wysokim. Po prostu nie ma na to dowodów źródłowych.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 10:56 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Podziwiam Pana Jakuba Franczaka, że się powstrzymuje od komentowania wypowiedzi Pana Szajerki. Sam zamierzałem przyjąć taką postawę, która wobec ślepego uporu i kompletnego zamknięcia na argumenty strony przeciwnej wydawała się jedyną możliwą. Tutaj zrobię małe odstępstwo.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że podstawowy problem jaki się pojawił na tym forum już dawno temu w związku z Grudziądzem, jest nie natury naukowej a psychologicznej.
Temat kościoła parafialnego p.w. św. Mikołaja w Grudziądzu już dostatecznie dokładnie przedyskutowaliśmy Panie Marku. Dyskusja ta, podobnie jak inne, poświęcone pozostałym średniowiecznym zabytkom grudziądzkim, pokazała, że w sferze architektury i jej dziejów ma Pan wiedzę znikomą i minimalne umiejętności samodzielnej interpretacji faktów ( co można oczywiście bez problemu zmienić, jeśli się tylko chce zdobywać wiedzę, a nie bronić przed nią ), dostosowuje Pan fakty do swych wynaturzonych i fantazyjnych hipotez i ignoruje zarówno krytykę jak i literaturę przedmiotu. Nie jest Pan dodatkowo historykiem mediewistą lecz historykiem, który swą pracę dyplomową poświęcił zagadnieniom wojskowości w okresie 20-lecia międzywojennego. Zatem - nie ufam Pańskim pomysłom i mam ku temu wszelkie przesłanki. Jasne - pańskie wykształcenie i specjalizacja mogą nic nie znaczyć, bo liczy się przecież jednostka i jej umiejętności naukowego dochodzenia prawdy a nie tytuły i dyplomy. W Pana wypadku znaczy to jednak wszystko. Wracając zaś do kościoła św. Mikołaja: wskazałem już dostatecznie dużo cech tej budowli określających wiek jej najstarszych znanych partii i funkcję. Jest pewnym, że nie był to kościół klasztorny lecz służył miastu, jest też pewnym, że nie zaczęto go budować przed przejęciem miasta przez Krzyżaków i zainicjowaniem przez nich nowej lokacji. Wszystkie dane naukowe, i architektoniczne i historyczne, wskazują na to, że obecną budowlę zaczęto wznosić u schyłku XIII wieku dla potrzeb gminy miejskiej. Od dawna nie przywołuje Pan żadnych nowych dowodów czy faktów. Zatem z łaski swojej - jeśli będzie Pan chciał dalej się upierać przy swej wizji dziejów Grudziądza i jego fary, jeśli dalej ma Pan ochotę zarzucać nas swymi nic do sprawy nie wnoszącymi postami - proszę to robić w odpowiednim wątku a najlepiej poza tym forum.
Z poważaniem
Jerzy Serafin


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 12:50 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
Sam nawet nie zauważyłem jak bardzo moja wiedza, na temat architektury średniowiecznej rozszerzyła się, dzięki temu Forum, dzięki tym bezsilnym często polemikom, właśnie dzięki Panu Szajerce. Wielokrotnie musiałem sięgać do literatury, do której pewnie nigdy, w innych okolicznościach, bym nawet nie zajrzał. Szukać informacji na tematy, które w zasadzie były mi obce lub dalece wykraczały po za moje zainteresowania.

Ale doprawdy, trudno jest dyskutować, z kimś kto nie rozróżnia "gołej baby" :oops: od Chrystusa Zmartwychwstałego i jeszcze umie do tego dobudować teorię. :|

"Kod Leonarda..." przy tym to Pikuś,...., Pan Pikuś. :mrgreen:

Pozdrawiam Wszystkich!


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 13:12 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Wrote:
Sam nawet nie zauważyłem jak bardzo moja wiedza, na temat architektury średniowiecznej rozszerzyła się, dzięki temu Forum, dzięki tym bezsilnym często polemikom, właśnie dzięki Panu Szajerce. Wielokrotnie musiałem sięgać do literatury, do której pewnie nigdy, w innych okolicznościach, bym nawet nie zajrzał. Szukać informacji na tematy, które w zasadzie były mi obce lub dalece wykraczały po za moje zainteresowania.

Dotyczy to także mnie. Takie swoiste odi et amo. Pan Szajerka jest Wielkim Prowokatorem, który nie daje wytchnienia i szansy na porozumienie przez stałe wymyślanie coraz to bardziej niedorzecznych teorii. Niemniej już mam dosyć tych bredni. Dlatego pozwoliłem sobie na otwarte wyrażenie swych myśli.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 19:26 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
Powróciła dewiza "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".


Ostatnio edytowano 2010-04-09 11:08 przez Marek Szajerka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 19:28 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Bez wątpienia można Pana nazwać 'mistrzem ciętej riposty'.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 22:14 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
Marek Szajerka Wrote:
Powróciła dewiza "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".


Ale o co chodzi?

To Pan Marek był wojskowym? :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-08 22:23 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Dobre, dobre! Wiele bym dał za pańskie wyczucie humoru.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-09 22:17 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Gwoli dogłębnego wyjaśnienia zasadności zarzutu jaki Malec wysunął wobec historyków sztuki zamieszczam poniżej małe uzupełnienie dotyczące tematu tzw. kapitularza na zamku w Malborku:
W książce Antoniego R. Chodyńskiego „Zamek Malborski w obrazach i kartografii” ( PWN, 1988 r. ) odnalazłem następujący ustęp ( jest to przypis 2 na stronie 126, odnoszący się do tekstu na str. 13 ):
„Po przeniesieniu głównego domu Zakonu do Prus zmalała rola kapituły generalnej, a jej kompetencje przeszły na radę główną wielkiego mistrza; zobacz K. Górski – „Zakon Krzyżacki a powstanie państwa pruskiego”, Wrocław 1977, str. 91; uroczyste zebrania kapituły 14 września, w dzień Podniesienia Krzyża, miały charakter przede wszystkim religijny, trudno więc określać tzw. salę kapitulną na Zamku Wysokim kapitularzem; funkcja tej Sali nie jest jednoznacznie wyjaśniona.
Dodam, że Pan Chodyński jest absolwentem wydziału konserwatorstwa i muzealnictwa UMK w Toruniu, daleko mu więc do historii akademickiej a najbliżej chyba do historii sztuki i architektury.
Sądzę zatem, że pretensje czy zarzuty wysunięte przez Malca i dość ślepo poparte przez Pana Szarejkę były przesadzone, choć nie pozbawione elementów prawdziwych, karzących krytycznie popatrzeć na swą dyscyplinę czy środowisko.
Przywołam jeszcze fragment niewielkiej pracy Antoniego J. Pawłowskiego „Zamek w Malborku – przewodnik po zamku i muzeum” ( Muzeum Zamkowe w Malborku, 1990 ) dotyczący tzw. Sali kapitulnej, prezentujący ówczesne poglądy na rolę tego pomieszczenia ( str. 18-19 ):
„(…) Główne sale umieszczono na pierwszym piętrze [ skrzydła północnego ]. Były to: sala kapitulna, pełniąca również w początkowym okresie rolę jadalni, zajmująca zachodnią część skrzydła, kaplica Najświętszej Marii Panny, zajmująca część wschodnią, oraz archiwum i kancelaria umieszczone między kapitularzem a kaplicą. W sali kapitulnej po 1280 r. a więc po przeniesieniu konwentu z Zantyru do Malborka przez komtura Henryka von Wilnowe, odbywały się posiedzenia konwentu, składającego się zgodnie z regułą z 12 rycerzy zakonnych, 6 księży i komtura. (…)”.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-10 00:26 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
Nie mam zwyczaju kogoś ślepo popierać.
Dosłownie ślepym przykładem popierania jest postawa Pana Jerzego w sprawie Grudziądza i jego obiektów. Zapewne nigdy nie był w tym mieście a dyskutuje tu na forum, jakby znał w nim każdy kamień. I gdzie tu miejsce na własny pogląd, skoro się samemu czegoś nie dotknęło. Takie posty, to zlepek poglądów innych osób, wziętych za pogląd własny. Już kiedyś napisałem o tym. Jest to po prostu wiedza zawarta w Rocznikach Grudziądzkich, tomy I -IX plus Katalog Zabytków Sztuki w Polsce, T. XI, z.7, Warszawa 1974. Własne w tych postach są tylko zdania typu pan pisze brednie, bzdury, nie podał pan żadnych, żadnych, żadnych dowodów, niech pan nas nie męczy Grudziądzem, itp.

Inny przykład prekursorstwa poglądu. Nie ja np. wprowadziłem do obiegu naukowego gdanisko przy obecnym ratuszu, z czym nie mogą się pogodzić Panowie J. Franczak i W. Grabowski. Nazwa została wprowadzona przez malarkę C. Wiśniewską w 1956 r. i zaaprobowana w 1965 r. przez Oddz. PTH w Grudziądzu, personalnie przez M.Biskupa, J. Frycza i A. Wolnikowskiego. Ze swojej strony tylko podbudowałem tezę planami obiektu z przełomu XIX/XX w. Mimo tego wymieni Panowie na swojej stronie tego obiektu nie ujęli i zamiast trzech bramy do zamku od strony południowej uznają tylko drugą bramę, negując istnienie bramy przy gdanisku. Natomiast na Swojej nowej stronie internetowej, po zmianie wykasowali księgę gości. Osobiście w poprzedniej wersji, gdy ona istniała, dałem źródła. Tak były niewygodne, że strona gości została wykasowana.
Kto się boi źródeł pisanych?

Podobnie w przypadku kwestii kapitularza. Prekursorów poglądu było wielu. Natomiast Profesor Jóźwiak postawił przysłowiowa kropkę nad "i".


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-10 02:02 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Wie Pan co – niemal za każdym razem gdy czytam Pańskie posty zadaję sobie pytanie: o co chodzi temu człowiekowi? I tym razem jest podobnie.
Nie dość, że poza nadzwyczaj skromnymi jednozdaniowymi komentarzami w zasadzie nie ustosunkowuje się Pan do bardzo rozwiniętej dyskusji o błędach jakie zdarzają się historykom, historykom sztuki, historykom architektury i archeologom przy prowadzeniu i publikowaniu badań zahaczających o tematy sztuki i architektury, to jeszcze przedstawia Pan stos niedorzecznych opinii. Oto i one:
Wrote:
Dosłownie ślepym przykładem popierania jest postawa Pana Jerzego w sprawie Grudziądza i jego obiektów.

Ciekaw jestem jakie ma Pan dowody na taki pogląd. Swe wypowiedzi w sprawach związanych z zabytkami grudziądzkimi zawsze na tym forum poprzedzałem i podpierałem długą analizą wszelkich dostępnych mi danych. Pan pokazał, że wybiera sobie tylko te dane, które pasują do Pańskich hipotez ( odpowiednio zinterpretowane ), a resztę ( wcale nie małą ) Pan ignoruje. Powyższe zdanie jest dla mnie kompletnie sprzeczne z rzeczywistością.
[quote]Zapewne nigdy nie był w tym mieście a dyskutuje tu na forum, jakby znał w nim każdy kamień.

Po pierwsze – owszem, w Grudziądzu nigdy nie byłem. Po drugie – ja mój drogi Panie wypowiadam jedynie swe opinie i stwierdzam fakty na podstawie swej najlepszej wiedzy, nie koloryzując realiów i nie przemilczając niewygodnych źródeł, czego o Panu nie można powiedzieć ( często kompletnie pomija Pan literaturę fachową dotyczącą tematów, na jakie się Pan wypowiada, kilkakrotnie pokazał Pan, że nie potrafi czytać i interpretować przekrojów i planów budowli, wyciąga Pan daleko idące wnioski na podstawie wątłych przesłanek a czasem li tylko jednego, źle rozpoznanego przez Pana elementu, zaś pozostałe, przeczące Pańskiemu stanowisku fakty pozostawia Pan bez komentarza lub przeinacza tak, by były pozornie zgodne z promowanymi przez Pana ideami, wymieniać mógłbym tak dalej ). To, że moje posty poruszające tematy grudziądzkie i gromiące Pańską niewiedzę, pychę oraz brak umiejętności uważa Pan za pisane tak, „jakbym znał każdy kamień” w Grudziądzu, świadczyć może tylko o Pańskim braku samokrytycznego spojrzenia na swe teorie i braku umiejętności logicznego rozumowania, zdaje się, że dowodzi to też, iż sens rozmowy z Panem jest coraz bardziej znikomy.
Odnośnie mej nieobecności w Grudziądzu i znajomości tamtejszych zabytków wyłącznie za pośrednictwem literatury, zdjęć i innych mediów – już kilkakrotnie się na ten temat wypowiadałem w ciągu mej obecności na tym Forum: nie jest to sytuacja idealna ale nie przeszkadza by móc sensownie i rzetelnie się wypowiadać na temat pewnych spraw. Nade wszystko liczy się to jak Ktoś pisze i na ile trzyma się faktów oraz jakie przedstawia dowody, a nie to czy dany obiekt zna od przedszkola i osobiście wielokrotnie go oglądał czy też zaznajamiał się z nim wyłącznie poprzez literaturę i internet. Jest Pan sztandarowym wręcz przykładem, że można pewne zabytki mieć tuż pod nosem a wyciągać wobec nich twierdzenia i pomysły czysto absurdalne, pozbawione jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.
[quote]I gdzie tu miejsce na własny pogląd, skoro się samemu czegoś nie dotknęło. Takie posty, to zlepek poglądów innych osób, wziętych za pogląd własny. Już kiedyś napisałem o tym. Jest to po prostu wiedza zawarta w Rocznikach Grudziądzkich, tomy I -IX plus Katalog Zabytków Sztuki w Polsce, T. XI, z.7, Warszawa 1974. Własne w tych postach są tylko zdania typu pan pisze brednie, bzdury, nie podał pan żadnych, żadnych, żadnych dowodów, niech pan nas nie męczy Grudziądzem, itp.

Pan raczy żartować. Czuję się tak, jakbym miał po raz wtóry udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Żenujące. Powyższy fragment jest totalnie wyabstrahowany z rzeczywistości. To, że powołuję się na literaturę, to, że ją w ogóle znam ( czego o Panu powiedzieć jakże często nie można ), nie znaczy, że podchodzę do niej bezkrytycznie i nie potrafię wykształcić własnego stanowiska. Wydaje mi się, że reprezentuję samodzielny sposób rozumowania, daleki od niewolniczego, kurczowego trzymania się jakichś teorii, szczególnie wtedy, gdy rzeczywiście nie trzymają się one już całości. Albo Pan nie czyta mych postów, albo po prostu zwyczajnie nie wie o czym mówi, skoro pisze Pan, że są one wyłącznie zlepkiem cudzych poglądów. Trzeba być albo ślepcem albo człowiekiem o wyjątkowo złej woli by coś takiego twierdzić. Zatem chyba kompletnie Pan nie pamięta szeregu moich wypowiedzi o kościele św. Mikołaja czy o zamku, gdzie wysuwałem liczne przypuszczenia i hipotezy, zupełnie niezależnie od dotychczasowych sądów, jakie znalazły się w literaturze.
Ostatnim swym postem utwierdza mnie Pan w przekonaniu, że jest Pan osobą, z którą prawdziwa dyskusja i wymiana poglądów jest niemożliwa. Nie potrafi Pan przedstawić dowodów potwierdzających Pańskie nieprawdopodobne hipotezy ( źródła pisane przez Pana przywoływane to tylko przesłanki, wymagające weryfikacji historyka mediewisty a nie ostateczne potwierdzenia ), nie potrafi Pan się przyznawać do błędów lub robi Pan to niechętnie, w sposób mało elegancki ( przypadek sporu o zamek w Gniewie, wieże w Świeciu, Wąbrzeźnie, Toruniu, Stołpiu, Gardei, Rogoźnie, wieżę Klimek w Grudziądzu, rzekomy 'barbakan' i rzekomą, legendarną już dziś 'Gnojną Pochylnię dla bydła' [ by nie wspominać o teorii mówiącej o Grudziądzu posiadającym dwa a nawet trzy zamki i uniwersytet, a to wszystko już w XIII wieku ]). Jednym zdaniem: jest Pan niekompetentny i nierzetelny, nie sposób uznać Pana za poważnego człowieka i naukowca. Takie jest moje głębokie przekonanie na podstawie szeregu sporów, jakie z Panem zmuszony byłem toczyć.
[quote]Podobnie w przypadku kwestii kapitularza. Prekursorów poglądu było wielu. Natomiast Profesor Jóźwiak postawił przysłowiowa kropkę nad "i".
Moje wypowiedzi odnośnie tego tematu wykazały tylko, że wcześniejsze Pańskie stanowisko o rzekomo większych 'dowolnościach' interpretacyjnych u historyków sztuki niż u historyków nie jest poparte dowodami. Równie głupie błędy zdarzają się i jednym i drugim, zaś znani mi z lektury historycy - co pokazuje szereg przykładów, w tym Pański - są w kwestii sztuki i architektury przeważnie ignorantami, z czym należy walczyć, tak jak z pewnymi wadami w postępowaniu historyków sztuki czy architektury.
[quote]Kto się boi źródeł pisanych?
Brzmi jak dobry tytuł na artykuł . Ciekawa fraza.

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-10 03:03 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2010-04-03 21:28
Posty: 88
Lokalizacja: Toruń
Uf ciężko było ale przebrnąłem przez wszystko:)

Nie tyle wazne dla mnie jest czy Steibrecht był historykiem sztuki, histrorykiem architektury czy konserwatorem zabytków (choc myślę że jeśli usytuować go między dwoma profesjami, o których toczy się ta dyskusja to jednak duzo bliżej mu do historyka sztuki) ile fakt że nie korzystał wcale (bądź w niewielkim stopniu) ze źródeł pisanych. A jeśli chodzio kwestię "lansowania" owego kapitularza to termin ten pojawia się głownie w pracach "historyków sztuki" (Frycz, Arszyński, wziąłem to w cudzysłów bo równie dobrze mozna ich uznać za historyków architektury). Przez historyków był używany również, nie przeczę, jednak jako pogląd ugruntowany właśnie w środkowisku historyczno sztucznym. Mozna uznać że książka Jóźwiaka i Trupindy jest pierwszą tak obszerną publikacją stricte historyczna, która zajmuje się budownictwem zakonu krzyżackiego.
(no może ksiązka Haftki "Zamki krzyżackie w Polsce - szkice z dziejów")

Hm w myśl tego co napsiałeś refektarze też mozna uznać za wyjątkowo "nowoczesne" jak na swoje czasy. Może się nie znam, jednak moim studenckim okiem nie widze jakiejś wielkiej różnicy (jakosciowej) między rozwiązaniami wykorzystywanymi w "kapitularzach" i refektarzach na zamkach krzyżackich. No dobrze ale załóżmy że sa takie wyjatkowe i co? Wynika z tego że zbierała sie tam kapituła? Na jakiej niby podstawie mozna założyc chocby taką hipoteze? Analogia do budownictwa klasztornego nie przesądza o niczym. Równie dobrze, na podstawie argumentów takiej natury mogła to być izba goscinna dla ważnych gości przybywających na zamek;) Z drugiej strony jednak nie można odmówić pewnej logiki w argumentacji jesziwaboy. Pretensje należy kierować do wszystkich zarowno historyków i historyków sztuki. Dziekuje bardzo za przykłady. Muszę przyznać, że są bardzo dobre (rezenzja Harasimowicza pierwsza klasa:)) i w pewnien sposób zmieniły mój sposób patrzenia na role historyków w opisie i analizie szeroko pojętej sztuki. Dalej jednak będe obstawał przy tym, że stwierdzenie jakoby historycy sztuki w sposób wyczerpujacy korzystają ze źródeł pisanych jest nadużyciem (na co podam przykłady jeno dobrnę do biblio). Pragnę zaznaczyć, że pogląd ten wypowaidam jako osoba interesująca się tym a nie innym aspektem architektury w konkretnym okresie (architektura obronna zakonu krzyżackeigo) i swoja drogą myślę, żę przeczytałem wcale "wiele" artykułów historyków sztuki do niego sie odnoczących. Szczerze mówiąc z np barokiem mam mało wspólnego.


Uwagi autorów odnoście prac Pospiesznego napisze jak tylko dostanę ksiązkę w swoje ręce (a jeśli chodzi o artykuły Pospiesznego mam (chyba) wszystkie, mogę zeskanowac i podesłać, nie ma najmniejszego problemu:)).

Stwierdzenie odnośnie używania terminu kapitularz we wcześniejszych pracach mozna zastosować tylko w przypadku Pana Trupindy (swoja droga jestem przekonany ze to właśnie prof. Jóźwiak ten "kapitularz" (a raczej jego brak) odkrył)

Do programu studiów nawiązałem celowo. Zgadzam się częsciowo z poglądem huberta że to późniejsza praktyka warunkuje dopiero wartośc prac danego badacza. Z drugiej strony jakieś podstawy też trzeba mieć. (i to tyczy się także historyków). Warto przy tym zauważyć ze np źródła średniowieczne sa znacznie trudniejsze w odbiorze analizie i interpretacji niż źródła np z XVIII czy XIX wieku.

Wrote:
Tylko badania interdyscyplinarne i świadomość potrzeby korzystania ze wszystkich możliwych i dostępnych rodzajów źródeł mogą prowadzić do wyciągania w pełni użytecznych naukowo wniosków. Opracowania oparte tylko na pewnym rodzaju źródeł - bez konfrontacji z innymi - będą zawsze cząstkowe.


I z tym jak najbardziej sie zgadzam (podkreślalem to juz wcześniej) i myśle że (przynajmniej dla mnie) to zdanie w pewnien sposób zamyka "spór" który tutaj toczymy.

Odnosze wrażenie, że jestem postrzegany jako obrońca "tradycyjnego" historycznego punktu widzenia (choc nigdzie nie napisałem że historykiem sie czuje bardziej). Szczerze to nie potrafie określić do konca jaki jest mój fach...na pewno "historyczny";). Wskazywałem od początku na błędy zarówno historyków jak i historyków sztuki, to pragnę podkreślić raz jeszcze. Co chyba zostało odebrane jako swojego rodzaju atak. Na zasadzie akcja-reakcja nagle zaczęlo dostawać się historykom (i nie bez przyczyny). Do h. sz. nie mam żadnych uprzedzeń (trudno w tym przypadku by było taki kierunek studiować).

Rzecz bardzo ważna a myślę pomijana przez wypowiadających się: wszystko o czym piszę zostało wstukane w klawiaturę w kontekście ksiązki Jóźwiaka i Trupindy (a w niej "dostaje się" głównie historykom sztuki, i tą krytykę uważam w tym temacie za uzasadnioną). Ubolewam jednak, że nikt z wypowaidających się tutaj jej nie przeczytał, choć właśnie tej książki dotyczy ten wątek.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-14 23:27 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-14 21:43
Posty: 19
Lokalizacja: Grudziądz
Marek Szajerka Wrote:
Inny przykład prekursorstwa poglądu. Nie ja np. wprowadziłem do obiegu naukowego gdanisko przy obecnym ratuszu, z czym nie mogą się pogodzić Panowie J. Franczak i W. Grabowski. Nazwa została wprowadzona przez malarkę C. Wiśniewską w 1956 r. i zaaprobowana w 1965 r. przez Oddz. PTH w Grudziądzu, personalnie przez M.Biskupa, J. Frycza i A. Wolnikowskiego. Ze swojej strony tylko podbudowałem tezę planami obiektu z przełomu XIX/XX w. Mimo tego wymieni Panowie na swojej stronie tego obiektu nie ujęli i zamiast trzech bramy do zamku od strony południowej uznają tylko drugą bramę, negując istnienie bramy przy gdanisku. Natomiast na Swojej nowej stronie internetowej, po zmianie wykasowali księgę gości. Osobiście w poprzedniej wersji, gdy ona istniała, dałem źródła. Tak były niewygodne, że strona gości została wykasowana.
Kto się boi źródeł pisanych?


Nie wiem, skąd tyle jadu i pogardy u byłego nauczyciela historii? Nie lubię niekulturalnych polemik ale pewne rzeczy trzeba wyjaśnić.
1) strona www o fortyfikacjach Grudziądza ma charakter czysto informacyjny, ma służyć przekazaniu podstawowej wiedzy, także na temat fortyfikacji średniowiecznych, w formie skrótowej, bez przypisów, wątkow pobocznych itp. Stąd informacje są lakoniczne, możliwe do wykorzystania przez uczniów, turystów, przewodników itp. To nie jest strona przeznaczona dla naukowców, służąca do polemik itp.
2) autorzy mają pełne prawo do przekazywania swojej wizji średniowiecznych umocnień, zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Dlatego nie ma tu miejsca na: wyimaginowaną -nastą bramę miejską, podgrzewane gdaniska, kolejny (chyba już trzeci) zamek w Grudziądzu, barbakan w narożniku murów prowadzący do ogrodów, triforia bramne, średniowieczne Furty Jezuickie (czyżby jezuici istnieli już w średniowieczu?), wejścia do bergfrieda w przyziemiu, koncepcje budowy Klimka na wzór wieży w Pizie i tym podobne "odkrycia".
3) internet jest wolnym medium. Nikt nie zakazuje Panu Markowi stworzenia własnej strony www i zamieszczania tam swoich poglądów. Tak jak nikt nie zabroni publikowania prac Dänikenowi, rozpowszechniania spiskowych teorii dziejów itp.
4) księgę gości wykasowano, bowiem przestała pełnić swoją funkcję po umieszczeniu tam gigantycznych objętościowo elaboratów Pana Marka oraz jego kontrowersyjnych opinii. Może źle interpretuję słowo "gość" i mam przestarzałe poglądy. Ale będąc w gościnie unikam wypominania gospodyni że jest za gruba, ma niegustowne umeblowane mieszkanie i źle gotuje


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-20 22:22 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
W moich postach nie ma jadu Panie Doktorze. Prezentuję tylko stronę historyka zawodowego i co wolno Panu, to nie wolno mnie. Uważam, że powinniście Panowie wykasować rozdziały dotyczące fortyfikacji średniowiecznych i nowożytnych w Waszej monografii. To jest błąd, publikacja monografii wyprzedzającej publikację naukową autorstwa badaczy UMK w Toruniu.

Nie chcieliście Panowie dyskutować na temat wyglądu zamku na tym przed zakończeniem badań a teraz wydajecie drukiem monografię,dotyczącą też fortyfikacji średniowiecznych, przed opublikowaniem oficjalnych wyników badań przez zespół naukowców, badających relikty zamku.

W odbiorze społecznym Panów publikacja, licząca ok. 600 stron, dosłownie zniweczy i zepchnie na margines publikacje prowadzącego badania archeologa dr. hab. Marcina Wiewióry i jego zespołu. Poza wąskim gronem historyków, archeologów mało kto będzie zaglądał do wydawnictw UMK, czy Rocznika Grudziądzkiego. Natomiast przy wszelkich, właśnie tak łatwo usprawiedliwianych pakietach informacji, jak Pan to czyni ze swoją stroną internetową, Panów pozycja będzie niewątpliwie sztandarową. Do tego, co mi wiadomo do tej pory, pozycja ta nie zostanie dana do recenzji naukowej naukowcom akademickim. Przez ten etap przechodzą np. artykuły przed publikacją w Roczniku Grudziądzkim. Natomiast tu na forum występujecie w roli recenzentów. Zanim zacząłem pisać na tym forum, to te zagadnienia zostały zaprezentowane w środowisku zawodowych historyków, m.in w biuletynach dla nauczycieli historii, publikowanych w Toruniu, lata 90 XX w. Innymi słowy, moje posty na tym forum pojawiły się po ok. 15 latach dyskusji.

Panu nie musi odpowiadać istnienie np. siedziby kanoników chełmińskich na terenie późniejszego kolegium jezuickiego, ale to jest fakt historyczny. Tak samo faktem historycznym jest zbudowanie części spichrzy nad Wisłą przez Krzyżaków dla swoich potrzeb przed 1346 r. a nie przez mieszczan w XVI-XVII w., jak to podaje się w wielu publikacjach.
Tylko precyzyjne trzymanie się źródeł historycznych, w tym pisanych zawęża pole do gdybania.
Panowie, z Waszą wiedzą na temat Grudziądza średniowiecznego i nowożytnego tkwicie głęboko w XIX w.
Jesteście specjalistami od twierdzy grudziądzkiej oraz fortyfikacji XIX-XX w. i bardzo dobrze. Jednak co innego analizować architekturę obiektu militarnego z czasów nowożytnych a co innego analizować bez przygotowania zawodowego ustrój polityczny miasta powiązaną z nim architekturę przez okres około 600 lat. W źródłach pisanych każde słowo ma znaczenie, szyk wyrazów w zdaniu.


Pan np. napisał na swojej stronie, że Grudziądz był kilkakrotnie najeżdżany przez Prusów w XIII w. Nie ma dowodów źródłowych na takie kilkakrotne najazdy. Jako historyk nie mam prawa tak napisać, Pan ma.
Słowo "quondam" w dokumencie nadania z 1222 r. dla biskupa Chrystiana nie musi oznaczać zniszczonego grodu. W składni łacińskiej przecież orzeczenie jest na końcu zdania i słowo "quondam" może się odnosić do orzeczenia. Grody (jakie?) wcześniej nadane.

Ja nie podważam Pana kwalifikacji zawodowych, jako lekarza i uważam, że powinno być też odwrotnie.

Z poważaniem Marek Szajerka. W poczuciu odpowiedzialności za słowo, w tym pisane.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-21 17:11 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
O mój Boże... :roll: . Zaczyna się.

Rozumiem, że Pan tak już musi...Trudno.

A czytał Pan choć wstęp do tej monografii? Choć mały rozdzialik?
Jak można pisać o czymś, czego się nie widziało, nie czytało i nie trzymało nawet w ręku?

Za to ja Pańskie prace czytam na bieżąco.
To jest dopiero ubaw. :mrgreen: Polecam Wszystkim.

Proszę MODERATORA o przeiesienie tych postów do właściwego miejsca lub ich wykasowanie (ale po jakimś czasie :wink: ). Bo za chwilę zrobi się tu potworny bałagan, a absolutnie ta pyskówka nie ma to nic wspólnego z tematem tego wątku.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-21 18:23 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
Jakub Franczak Wrote:
O mój Boże... :roll: . Zaczyna się.

Rozumiem, że Pan tak już musi...Trudno.

A czytał Pan choć wstęp do tej monografii? Choć mały rozdzialik?
Jak można pisać o czymś, czego się nie widziało, nie czytało i nie trzymało nawet w ręku?

Za to ja Pańskie prace czytam na bieżąco.
To jest dopiero ubaw. :mrgreen: Polecam Wszystkim.

Proszę MODERATORA o przeiesienie tych postów do właściwego miejsca lub ich wykasowanie (ale po jakimś czasie :wink: ). Bo za chwilę zrobi się tu potworny bałagan, a absolutnie ta pyskówka nie ma to nic wspólnego z tematem tego wątku.


Nie, nie zaczyna się.
Piszę w dziale literatura o nieodpowiedzialnym działaniu osób bez kwalifikacji zawodowych, które rzucają się na opublikowanie monografii fortyfikacji Grudziądza od czasów średniowiecza przed wydaniem drukiem materiałów, opracowanych przez naukowców z UMK. W sytuacji, gdy wydano kilkaset tysięcy zł na prawie kompleksowe zbadanie zamku wysokiego, uważam, że praca o twierdzy grudziądzkiej powinna być opublikowana bez rozdziałów p. Jakuba Franczaka. Na wiele lat w tym kształcie posieje ona totalny zamęt, tak wśród przewodników, jak innych czytelników, w tym szczególnie uczniów, przygotowujących się do różnych konkursów o historii miasta.
Co do zawartości przygotowanej publikacji, opublikowany spis rozdziałów publikacji, zawartość merytoryczna strony internetowej oraz posty autorów publikacji mi wystarczą, by wyrobić sobie zdanie na ten temat.

Co do usuniętej strony gości na stronie miłośników fortyfikacji. Tam nie było moich wielostronicowych elaboratów a tylko tłumaczenia źródeł historycznych, w tym pracy X. Froelicha, (fragmenty dotyczące zamku oraz ok. 30 stron dot, historii twierdzy grudziądzkiej). Tak bardzo Xaver Froelich był niewygodny, że trzeba go było wykasować. Te źródła tylko uzupełniały teksty autorów strony. Na szczęście użytkownicy tego portalu, zalogowani na innych podobnych tematycznie portalach, znajdą część tych tekstów źródłowych.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-21 19:33 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
Marek Szajerka Wrote:
W poczuciu odpowiedzialności za słowo, w tym pisane.


Czy rzeczywiście? Aby na pewno? :?: :mrgreen:

Nie przywykł Pan do krytyki (jako belfer) i Pańska postawa jest dla mnie zupełnie zrozumiała. Dlatego nie będę się silił na polemikę, bo nie ma to najmniejszego sensu. Niech Pan zmieni temat, bo te ataki zaczynają być nudne, specjalisto od płaskorzeźb. :D


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-21 23:44 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2006-09-26 08:50
Posty: 990
Lokalizacja: Grudziądz
Trzeba mieć tupet, by przed opublikowaniem wyników badań archeologicznych przez IA UMK publikować drukiem monografię fortyfikacji średniowiecznego i nowożytnego Grudziądza, dodatkowo jeszcze nie będąc zawodowym historykiem.
Znając w zarysie wyniki tych badań, w obecnej sytuacji bym się tego nie podjął, chociaż posiadam przygotowanie zawodowe. Przystąpienie do pracy nad taką publikacją do druku będzie możliwe dopiero po opublikowaniu sprawozdań przez IA UMK.
Obecnie takie działania uważam za nieodpowiedzialne wobec grudziądzan, UM i innych osób zainteresowanych historią tego miasta.

Z poważaniem b. wieloletni prezes Oddz. PTH w Grudziądzu, członek Komitetu Redakcyjnego Rocznika Grudziądzkiego (tomy XI-XVII, wydanych w l. 1994-2007)).


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-22 08:37 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-02-21 14:29
Posty: 362
Lokalizacja: Grudziądz
To nie miejsce na roztrząsanie tego typu kwestii.

Proszę założyć własną stronę i tam przedstawiać swoje ZDROWE i KLAROWNE teorie.

Nie ma Pan prawa krytykować czegoś, czego Pan nie widział.

I to tyle w tym temacie.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 2010-04-27 12:21 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2008-05-30 05:14
Posty: 3057
Lokalizacja: Wrocław
Kupę czasu temu miałem się odnieść do wypowiedzi Malca, ale tak mi się nie chciało, że to odkładałem i odkładałem. Stwierdziłem jednak, że parę jego interpretacji trzeba tu rozłożyć na czynniki pierwsze
Wrote:
Nie tyle wazne dla mnie jest czy Steibrecht był historykiem sztuki, histrorykiem architektury czy konserwatorem zabytków (choc myślę że jeśli usytuować go między dwoma profesjami, o których toczy się ta dyskusja to jednak duzo bliżej mu do historyka sztuki) ile fakt że nie korzystał wcale (bądź w niewielkim stopniu) ze źródeł pisanych.

Historyk sztuki a historyk architektury to jednak dwie inne choć zbliżone profesje. Upominam się byś je jednak rozróżniał, a jeśli tego nie czynisz i uznajesz jednych za tożsamych z drugimi to podaj wykładnię takich poglądów, jakieś uzasadnienie. Wierz mi – przepaść między historykami architektury a historykami sztuki jest tak samo głęboka jak między tymi drugimi a historykami ‘zwyczajnym’. Jeśli Steinbrechta sytuujesz bliżej historyków sztuki niż historyków architektury to chyba nigdy nie miałeś w ręku lub nie przeglądałeś jego dzieł ani go nie czytałeś. Tak więc jeśli gromy ciskasz na historyków sztuki to chociaż rzetelnie wyznacz to grono. Zaś to, że Steinbrecht nie korzystał ze źródeł pisanych mogło wynikać z dziesiątków przyczyn. Zauważ, że był on pionierem badań nad zamkami krzyżackimi, jeśli chodzi o profesjonalną naukę i konserwację. W 2 poł. XIX w. liczne źródła historyczne nie były jeszcze nawet znane ( w sensie wiedzy o tym czy i gdzie się znajdują ) – rozpoznanie zasobów archiwalnych było dopiero przedmiotem starań historyków. Nie ulega wątpliwości, że Steinbrecht jako badacz i konserwator popełnił masę błędów, wypadało by jednak nieco szerzej uzasadnić i rozwinąć twierdzenie, że nie korzystał on ze źródeł pisanych niż tylko opierać się w tym przypadku na sprawie ‘kapitularzy’. Bowiem podstawowe informacje źródłowe podał, co nie znaczy, że temat od tej strony wyczerpał.
[quote]A jeśli chodzio kwestię "lansowania" owego kapitularza to termin ten pojawia się głownie w pracach "historyków sztuki"

Spotykana jest ona we wszelkich pracach z zakresu historii szeroko pojętej i wiązała się z pewną panującą czy modną w danym czasie wizją Zakonu Krzyżackiego, jako struktury znacznie bardziej opierającej się na formach architektury, sztuki i organizacji wypracowanych przez zakony typowe. Zwalanie winy na historyków sztuki jak na kozły ofiarne, winne takiemu zaniedbaniu czy nieuprawomocnionej interpretacji, jest nadużyciem.
Tak poza tym: Arszyński i Frycz skończyli z tego co wiem historię sztuki lub wydział konserwatorstwa i muzealnictwa więc siłą rzeczy są historykami sztuki, choć niewątpliwie dziejami architektury się oni także zajmowali, osiągając zresztą nie byle jakie wyniki. Owszem – Arszyński niejednokrotnie stosował termin ‘kapitularz’, lecz opierał się tu na pracach niemieckiego historyka Voigta. Tak przy okazji – jeśli masz jeszcze jakie ‘pretensje’ do Arszńskiego spójrz na wykaz źródeł pisanych, z jakich skorzystał on w trakcie pisania swego głównego dzieła. Wielu historykom nie chce się sięgać do tylu zbiorów i ksiąg.
[quote]Przez historyków był używany również, nie przeczę, jednak jako pogląd ugruntowany właśnie w środkowisku historyczno sztucznym.
Tyle, że historycy sztuki uzasadnienie dla takiej a nie innej nazwy i funkcji znajdowali właśnie w pracach historyków. I co Ty na to?
[quote]Mozna uznać że książka Jóźwiaka i Trupindy jest pierwszą tak obszerną publikacją stricte historyczna, która zajmuje się budownictwem zakonu krzyżackiego.
To chyba nie najlepiej świadczy o tej dziedzinie nauki, skoro tak długo nikt do owych średniowiecznych, niewykorzystanych przez innych materiałów nie sięgnął i trzeba było na to czekać do początku XXI w. Twe zarzuty brzmią jak zwalanie winy i odpowiedzialności za powszechne błędy na przedstawicieli nielubianej ‘sąsiedniej’ profesji. W końcu źródła pisane są macierzystym 'polem' badawczym właśnie dla historyków zawodowych. Trudno mieć pretensje do historyków sztuki czy archeologów lub historyków architektury z powodu nie sięgania do tych archiwaliów skoro sami historycy byli w tym względzie - jak si okazuje - dość gnuśni.
[quote]Hm w myśl tego co napsiałeś refektarze też mozna uznać za wyjątkowo "nowoczesne" jak na swoje czasy. Może się nie znam, jednak moim studenckim okiem nie widze jakiejś wielkiej różnicy (jakosciowej) między rozwiązaniami wykorzystywanymi w "kapitularzach" i refektarzach na zamkach krzyżackich.
O nowoczesności pisałem w odniesieniu do strefy sklepień, które w architekturze Państwa Krzyżackiego przeżywały świetny rozkwit; polecam prace Frazika i Hanulanki o sklepieniach, jak chcesz sięgnij do ich poprzedników typu Clasen, Dehio i Schmidt, choć powojenna literatura polska prostuje szereg ich błędów. Większość ‘kapitularzy’ w istocie niewiele się różni pod względem organizacji wnętrz od refektarzy, w obu wypadkach mamy do czynienia z obszernymi sklepionymi salami, nakierowanymi na pomieszczenie dużej liczby osób jednocześnie, choć refektarze przeważnie były chyba nieco większe i skromniejsze. Różnica polega przede wszystkim na charakterystycznej lokalizacji obu wnętrz w zespole zamkowym, ‘kapitularz’ towarzyszył kaplicy i niejednokrotnie w zamkach typu konwentualnego tworzył z nią specyficzne zestawienie symetryczne względem przejazdu bramnego na dziedziniec. Refektarz zaś częściej bywał oddalony od kaplicy, zawsze zaś związany był z kuchnią. Rozwiązania sklepień i dekoracji były raczej bogatsze w ‘kapitularzach’ ( gdzie liczniej spotykamy sklepienia gwiaździste w czasach gdy były one zupełną nowością i awangardą, podczas gdy refektarze nakrywano w większości wypadków prostszymi formami sklepień, najczęściej krzyżowo-żebrowymi, choć bywają przypadki odwrotne, gdy to refektarz jest usytuowany w bardziej prestiżowym miejscu i ma okazalszą formę niż domniemany i/lub rzekomy ‘kapitularz’ [ np. Lochstedt ] ). Pewna elitarność ‘kapitulazy’ ( wyrażająca się w powyższych cechach – lokalizacji/stosunku względem kaplicy i poziomie wystroju architektonicznego ) wskazywała na ważną rolę, jaką pełniły one w życiu wspólnoty zakonnej. Pewne narzucające się skojarzenia z topografią klasztoru, z architekturą i organizacją zakonów typowych oraz źle zinterpretowane wzmianki mówiące o zebraniach kapituły zakonu, o spotkaniach podczas których odczytywano statut zgromadzenia itd. Sprawiły, że XIX-to wieczni badacze, zarówno historycy sztuki jak i historycy, dokonali przedwczesnej interpretacji. Z racji tej, że mówiliśmy pierwotnie o samym zamku malborskim i tamtejszym ‘kapitularzu’ na zamku Wysokim – pozwoliłem sobie zwrócić uwagę na szczególną formę ‘kapitularza w głównym krzyżackim ośrodku władzy, któremu nadano ( zapewne zarówno z powodów konstrukcyjnych jak i estetyczno-ideowych ) dwunawową organizację. W 1 połowie XIV . było to (jeśli chodzi o wnętrza reprezentacyjne, na głównej kondygnacji, a nie piwnice, nakrywane seryjnie od końca XIII w. z powodów statycznych prostymi, masywnymi sklepieniami na rzędzie filarów czy kolumn biegnących na osi ) dość wyjątkowe i awangardowe rozwiązanie. Później stało się powszechniejsze, powtórzono je, wraz z zastosowaniem bardzo nowoczesnej odmiany gwiazdy sklepiennej w refektarzu na zamku Średnim. Zatem podsumowując: w zasadzie wszystkiemu co w Malborku budowano starano się nadać maksymalnie nowoczesną i elegancką a zarazem wyjątkową formę. Dlatego też refektarze malborskie z zamku Średniego są nietypowe. Cały pałac Wielkich Mistrzów jest zresztą czymś nietypowym dla dotychczasowej architektury Zakonu. Trudno go więc tu włączać do rozważań bez poczynienia pewnych zastrzeżeń. Refektarze Letni i Zimowy więcej mają wspólnego z dworską architekturą świecką z najwyższej europejskiej półki niż z dotychczas praktykowanymi w zamkowej architekturze ‘krzyżackiej’ rozwiązaniami. Generalnie rzecz biorąc stosowanie sklepień wspartych na centralnym filarze/kolumnie, względnie na kilku podporach przy zachowaniu centralności układu, wskazuje na szczególne znaczenie danego wnętrza. Wystarczy wskazać na kapitularze właśnie w klasztorach ( Sulejów, Wąchock, Jędrzejów chociażby – by wymienić tylko polskie przykłady ), kaplice dworskie towarzyszące rezydencjom władców ( Lublin, Kraków itd. > patrz: kaplica akwizgrańska Karola Wielkiego – odwoływanie się i naśladownictwo doskonałego władcy a zarazem cesarza ), mauzolea, kaplice szpitalne i cmentarne ( centralność miała często przywodzić na myśl kościół Grobu Bożego a tym samym wyrażać ideę Zbawienia ). Pomieszczenia sklepione na serii osiowo ustawionych podpór nadawały się doskonale na bardziej ‘świeckie’ wnętrza: audytoria, synagogi, kościoły mendykanckie, refektarze( zarówno w zamkach krzyżackich jak i w zwykłych klasztorach ). Na tym tle refektarze Letni i Zimowy są nietypowe jak na krzyżackie refektarze zamkowe, a zarazem są arcyciekawe, dowodzą także pewnej orientacji artystycznej i rozległych horyzontów ideowych warstwy rządzącej w Państwie Krzyżackim w 2 poł. XIV w. Zaznaczyć trzeba, że między zasklepieniem ‘kapitularza’ na zamku Wysokim a budową refektarzy Letniego i Zimowego na zamku Średnim minęło minimum 50 lat i formy, struktury oraz organizacja życia na zamku malborskim ulec musiały w tym czasie przeobrażeniom. Trudno zestawiać wprost pierwsze wnętrze z drugim. ‘Kapitularz’ z zamku Wysokiego można natomiast porówna do niewiele późniejszego ( zapewne z lat ok. 1320-40 ) lub nawet równocześnie zasklepionego i udekorowanego rzeźbą architektoniczną refektarza Wielkiego z zamku Średniego. Dowodzi to tylko i wyłącznie tego co wcześniej stwierdzono: że rozwiązania architektoniczne w obu typach pomieszczeń były zbliżone bo zadania jakim one miały służyć były podobne ( t.j. pomieścić równocześnie wielką liczbę osób przy zachowaniu dobrego oświetlenia i wygody ), z tą różnicą, iż ‘kapitularze’ statystycznie rzecz biorąc były jednak bogatsze, nieco bardziej prestizowe i bliższe kaplicom/kościołom zamkowym, co zapewne było wyrazem funkcji, jaką te przestrzenie spełniały.
[quote]Równie dobrze, na podstawie argumentów takiej natury mogła to być izba goscinna dla ważnych gości przybywających na zamek;)
Przedstawione powyżej rozważania pokazują jasno, że funkcja ‘kapitularzy’ musiała być szczególna i nie sposób twierdzić, że ‘równie dobrze mogła to być izba gościnna dla ważnych gości przybywających na zamek’. Było to raczej miejsce reprezentacyjne, służące do zgromadzeń, na pewno nie do mieszkania.
[quote]Dalej jednak będe obstawał przy tym, że stwierdzenie jakoby historycy sztuki w sposób wyczerpujacy korzystają ze źródeł pisanych jest nadużyciem (na co podam przykłady jeno dobrnę do biblio).
Ależ nikt tu nie twierdzi, że historycy sztuki korzystają zawsze i wszędzie i w sposób wyczerpujący ze źródeł pisanych. Korzystają z nich jednak znacznie częściej i w znacznie większym zakresie niż twierdziłeś, prześcigając w tym niejednego historyka akademickiego. Nade wszystko chciałem Ci jednak uświadomić, że mój pogląd, mówiący, iż to częściej historycy sztuki robią wycieczki w stronę historii sensu stricte niż historycy zawodowi robią wycieczki w stronę historii sztuki ( w obu wypadkach z zachowaniem prawideł danej dyscypliny ) jest wart przemyślenia. Tak jak mówiłem: w znanych mi wypadkach jeśli historyk sztuki zabiera się za źródła wychodzi mu to najczęściej całkiem zgrabnie, zaś gdy historyk bierze się za uprawianie historii sztuki lub co gorsza historii architektury lub archeologię – częściej wychodzi z tego kaszana a dany delikwent zdaje się jeszcze ustawiać i poprawiać reprezentantów tychże profesji po ich własnym podwórku, mając słabe pojęcie o przedmiocie badań.
[quote]Warto przy tym zauważyć ze np źródła średniowieczne sa znacznie trudniejsze w odbiorze analizie i interpretacji niż źródła np z XVIII czy XIX wieku.
No jasne. I w tym sedno. Trudno oczekiwać od historyków sztuki, archeologów i historyków architektury by masowo zaczęli zajmować się mediewistyką w taki sposób w jaki to robią zawodowi historycy-archiwiści specjalizując się w średniowieczu! Tutaj po prostu musimy się ograniczyć. Odsyłam do mej rozmowy z Golińskim i z jego uczennicą ze Świdnicy. Jasne, że jako historyk architektury mogę spędzić parę lat ucząc się jakiejś odmiany pisanego pisma z XV czy XVI wiek a potem zajmować się tłumaczeniem takiego zbioru, zaś na koniec wyłuskaniem z niego interesujących mnie wiadomości, tyle tylko, że to się mija z celem! Od tego właśnie są historycy zawodowi! Moim przedmiotem badań jest architektura, za źródła są tylko środkiem do celu a nie celem w samym sobie. Tutaj muszę zdać się na pomoc historyka i albo korzystać z opracowanych przez niego źródeł albo czekać aż takie opracowanie/wydanie drukowane powstanie. Inaczej życia mi nie starczy na samą historię architektury.
[quote]Wskazywałem od początku na błędy zarówno historyków jak i historyków sztuki, to pragnę podkreślić raz jeszcze. Co chyba zostało odebrane jako swojego rodzaju atak.
Nie no, daj spokój. Zdecydowanie mocniej oberwało się od Ciebie historykom sztuki, i to w znacznej mierze nie zasłużenie, a przynajmniej bez podania szerszej argumentacji, przy użyciu pewnych obiegowych sadów lub danych cząstkowych. Obiektywizmu w Twych pierwszych postach wiele w każdym bądź razie nie było. Trudno zatem się dziwić reakcji z jaką się spotkałeś.
[quote]Rzecz bardzo ważna a myślę pomijana przez wypowiadających się: wszystko o czym piszę zostało wstukane w klawiaturę w kontekście ksiązki Jóźwiaka i Trupindy (a w niej "dostaje się" głównie historykom sztuki, i tą krytykę uważam w tym temacie za uzasadnioną).
Z tego jednostkowego przykładu stworzyłeś ogólną teorię. Mam nadzieję, że porzucisz taki sposób postępowania. Wydaje mi się, że masz niesłuszne pretensje i jesteś sam sobie winny.
[quote]Ubolewam jednak, że nikt z wypowiadających się tutaj jej nie przeczytał, choć właśnie tej książki dotyczy ten wątek.
Ależ czy my podważamy stwierdzenia w niej zawarte? Czy my krytykujemy tu Pana Turpindę i Jóźwiaka? Nie! Zatem o co do choinki Ci chodzi? Jakie znaczenie ma w tej sytuacji to czy tę książkę przeczytaliśmy czy też nie. Zresztą trudno oczekiwać, by każdy z uczestników dyskusji był na bieżąco z literaturą przedmiotu, istnieje przecież cały szereg ograniczeń, chociażby finansowych. Sam nie znasz szeregu prac znanych mi i vice versa. Prosiłem Cię o podanie szczegółów krytyki autorów pracy omawianej w tym wątku wobec Pospiesznego, na razie nie znalazłeś na to czasu. Zatem pozostaje mi również ubolewać, że wyrażasz daleko idące wnioski na bardzo kruchych podstawach, w dodatku popełniając tyle błędów i nadinterpretacji.

Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 59 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 73 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Translated by phpBB3.PL